Budzi
się z głową wtuloną w jego klatkę piersiową. Czuje, że teraz jest na właściwym
miejscu, że to u jego boku powinna spędzić ostatnie lata, że powinna postawić
się rodzicom i za wszelką cenę dążyć do ich wspólnego szczęścia. Ale wtedy była
przerażoną dziewiętnastolatką, której oni wpoili, że tak będzie dla niego
lepiej, a ona uwierzyła, uwierzyła, że odchodząc z tym co należy do niego, że
znikając z jego życia sprawi, że będzie
szczęśliwszy.
Opiera się
na łokciu przyglądając jak cudownie wygląda we śnie, jest taki niewinny,
spokojny, bezbronny, jego twarz jest niezmącona problemami. Chciałaby móc
widzieć takie obrazek codziennie.
- Długo będziesz się we mnie
wpatrywać? – mówi nie otwierając oczy, a kąciki jego ust drgają ku górze.
Rumieni
się.
Szybko
unosi się i muska jej usta.
- Dzień
dobry – szepcze i uśmiecha się.
- Nawet
bardzo dobry.
- Masz
ochotę na śniadanie? –zerka na telefon – bardzo szybkie śniadanie? – cicho
mruczy opadając na poduszkę – rzeczywistość, rzeczywistość kochany – delikatni muska
ustami jego ramię i wyślizguję się z łóżka, narzuca na siebie jego koszulę i
znika za drzwiami – Robisz czasem zakupy? – krzyczy.
- Wolę
jadać na mieście.
- To
dziś też zjesz na mieście – uśmiecha się kiedy wchodzi do kuchni, a kobieta właśnie
robi sobie kawę – Chcesz?
-
Zawsze zaczynasz dzień od kawy? – kiwa głową – wiesz, że to niezdrowe? – wzrusza
ramionami, Łukasz wyjmuję z jej dłoni kubek i odstawia na blat – Może inaczej
spożytkujemy ten czas? – zaczyna składać pocałunki na jej szyi schodząc coraz
niżej.
- Jakiś
ty niewyżyty – śmieje się – niestety muszę o 9 być w pracy.
-
Przecież jesteś właścicielką, chyba możesz się czasem spóźnić – protestuje nie
przerywając.
-
Owszem, ale wymagam punktualności od moich pracowników i od siebie również –
odsuwa się od niego i uśmiecha przepraszająco. Zeskakuje z blatu – Mam nadzieję,
że zobaczymy się wieczorem – zarzuca ręce ja jego szyje – Wpadnij po mnie o 17?
– przelotnie muska jego Polik i znika, zbiera swoje ubrania i udaje się do
łazienki doprowadzić się do porządku.
- Mam czekać, aż do 17? – opiera się o futrynę i wpatruje w
nią.
-
Pozwolił Ci ktoś wejść?
- To
moja łazienka.
- Och,
czyli wolno Ci tutaj wchodzić kiedy jest zajęta?
-
Tylko, kiedy ty tu jesteś – podchodzi do niego – naprawdę nie możesz zrobić
sobie dziś wolnego? – kręci przecząco głową – no dobrze – nachyla się i łączy
ich usta w pocałunku – wiesz, że tak nie
może być? – smutnieje.
-
Porozmawiamy o tym wieczorem, dobrze? Teraz naprawdę muszę iść.
Soboty
w pracy zawsze są ciężkie i długie. Przez kawiarnie przewijają się dziesiątki,
a nawet setki różnych osób. Kobieta czekała tylko, aż zegar wiszący na ścianie
wybił godzinę 17! Kilka minut przed nią kiedy zbierała swoje rzeczy usłyszała,
że ktoś wchodzi do jej „biura”
-
Ksawery coś się stało? – myślała, że to jeden z jej pracowników. Jednak zamiast
odpowiedzi usłyszała za sobą dobrze znane odchrząknięcie – Tomek? Co ty tu
robisz? – podeszła bliżej i chciała go przytulić na powitanie, ale odsunął się –
Co się dzieje? – dziwi się.
-
Raczej ja powinienem o to zapytać – krzyżuje ręce na piersiach i smutno się w
nią wpatruje.
- Nie
rozumiem o co Ci chodzi.
- O to –
kładzie przed nią złożoną w pół kartkę papieru – spotykasz się z nim – kobieta bierze
ją i kiedy widzi co przedstawia wydrukowane zdjęcia uginają się pod nią kolana –
to ona i Łukasz kiedy przytulają się po
meczu w Bydgoszczy.
-
Wpadliśmy na siebie przypadkiem, to tyle, nie wygłupiaj się.
- Ah
tak, a SMS’y typu „Tęsknię za tobą” „Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy” piszesz
do każdego znajomego? – kobieta usiadła na krześle i schowała twarz w dłonie – macie
romans? – wycedził przez zęby, nic nie odpowiedziała – ODPOWIEDZ MI – krzyknął i
uderzył pięścią w biurko, aż podskoczyła, jedynie pokiwała głową – Długo to
trwa? – cały czas krzyczał – DŁUGO?
-
Miesiąc, może trochę więcej – spojrzała na niego zapłakanymi oczami – Chciałam Ci
powiedzieć…
-
Chciałaś mnie zostawić, zniszczyłaś nasze małżeństwo, naszą rodzinę.
-
Naszego małżeństwa nie ma i w prawdzie nigdy nie było, tak jak i tego co
nazywasz rodziną. Całe życie jestem sama z Klaudią, bo ty z jednej delegacji
jeździsz na kolejną, albo zamykasz się w firmie. Udajemy rodzinę, małżeństwo –
starała się mówić to spokojnie ale głos jej drżał.
- Czyli
wolałaś to zniszczyć niż ze mną porozmawiać, wolałaś iść do innego niż
powiedzieć mi co ci w naszym życiu nie pasuje, tak? Lepiej coś zburzyć niż
spróbować uratować?
- Nie
było co ratować, nie chce takiego życia.
- Dałem
ci schronienie, zaopiekowałem się tobą i jego dzieckiem, wychowywałem jak swoje,
a teraz ty po tylu latach odchodzisz, lecisz do niego. Nie pamiętasz jak
wypłakiwałaś się w mój rękaw, że nawet o ciebie nie walczy, że nawet nie
zadzwoni, że nie próbuje nawiązać kontaktu, zapomniałaś o tym?
- Sama
byłam sobie winna, wtedy życie dziecka było ważniejsze niż to czy ja cierpię.
-
Jakiego dziecka? – dobiega ich głos rozgrywającego.
- O
proszę, zjawił się i on – drwi Nawrocki – nich Ci teraz Anetka wszystko wyjaśni
– spogląda na jej zapłakaną twarz i wychodzi.
- Aneta
o jakie dziecko chodzi? Jesteś w ciąży? – podaje jej chusteczkę.
- Nie,
wtedy byłam, piętnaście lat temu – wbija wzrok w podłogę, wstydzi się tego do
czego była wtedy zdolna – Kiedyś i tak musiałabym Ci po tym powiedzieć. Chodź
usiądziemy – wychodzą na sale i zajmują stolik w samym kącie – piętnaście lat
temu nie zostawiłam Cię z własnej woli, wcale nie myślałam tego co Ci
powiedziałam, znaczy wydawało mi się, że tak myślę, ale zostałam do tego
zmuszona. Dwa tygodnie przed maturą dowiedziałam się, że jestem w ciąży, nie
przerywaj mi, byłam przerażona w ogóle nie wiedziałam co robić, ale kiedy
dowiedziała się o tym moja matka wszystko było przesądzone. Od razu poleciała
do twoich rodziców i rozpętało się piekło. Twój ojciec obwiniał mnie, że ja i „bachor”
zniszczymy ci życie, karierę, że ją zaprzepaścić. Nasi rodzice stwierdzili, że
muszę z tobą zerwać, uwierz mi, że nie chciałam tego robić i sprzeciwiałam im
się do momentu, aż twój ojciec przyszedł do mnie i powiedział, że jeśli cię nie
zostawię to będę musiała pozbyć się dziecka. Wystraszyłam się, potwornie się
bałam, że mi je zabiorą, albo każą usunąć, że pod ich presją postanowiłam zakończyć
ten związek. Uwierzyłam im, że tak będzie lepiej dla ciebie i dla nas. Załamałam
się tym, że nawet nie próbujesz o mnie walczyć, że odpuściłeś, Az pojawił się
Tomek. Wspierał mnie i pomagał. Pewnego razu zaproponował mi układ. Ja wezmę z
nim ślub żeby on mógł przejąć firmę ojca, a on zaopiekuje się mną i dzieckiem.
Myślałam, że z czasem uda mi się go pokochać, że stworzymy szczęśliwą rodzinę,
że zapomnę o tobie, ale nic z tego nie wyszło – nie miała odwagi spojrzeć mu w
oczy, przyglądała się ludziom za szybą i czekała na jego reakcję na
jakiekolwiek słowo, krzyk.
- To
chyba za wiele jak na jeden dzień, przepraszam muszę to przemyśleć – wstał i
odszedł.
- Ale
Łukasz… - zawołała z nim i nic.
Przełomowo, ale chujowo jak zawsze.
Mogę już umierać?
Za wiele z was domyśliło się co knuje.
Rozsadza mi głowę i was opuszczam.
Miłego tygodnia :*