czwartek, 19 czerwca 2014

Epilog.

                Dlaczego Bóg pozwala nam zaznać szczęścia by po chwili nas jego pozbawić? By po kilku chwilach tak bezpardonowo wyrwać nam je z rąk i zabrać na zawsze. Jak mamy wierzyć, że jest on dobry i nas kocha skoro nam zabiera to co daje chęć do życia? Dlaczego dobry Bóg skazuje na cierpienie tych, którzy nie zasłużyli. 
Powiedzieli, że to nieszczęśliwy wypadek, ale podobno to On ma wszystko ułożone więc dlaczego tak to ułożył? Mógł zrobić cokolwiek, zmienić bieg wydarzeń. 
Ale tego nie zrobił, bo podobno tak chciał i miał w tym jakiś cel.
I już mnie nie ma. Nikt tego nie zmieni, nawet sam Bóg.
A miało być długo i szczęśliwie.
Ciemne chmury przykryły niebo nad Warszawą zapowiadając deszcz, który po chwili runął na ziemię. Mimo to z chwili na chwilę na cmentarzu zbierało się coraz więcej ludzi, którzy skrywali się pod parasolami.
Podniósł głowę i spojrzał na pozostałych. Dookoła była mnóstwo ludzi. Wszyscy ubrani na czarno. Dostrzegł swoich rodziców, Tomasza, znajomych ze szkoły i przyjaciół z kadry.  Nikt się nie uśmiechał, wszyscy byli smutni.
- Jak się trzymasz? – Krzysiek podszedł do niego i poklepał po plecach, a on tylko wzruszył ramionami.
 W ogóle się nie trzymał.
- Daje radę.
Nie dawał.
Zjawił się ksiądz i zaczął odprawiać cały obrzęd. Ludzie słuchali, a on znajdował się jakby poza tym.  Dookoła wszystko zwolniło a on w ogóle się zatrzymał. Nie słyszał niczyich słów. Blada twarz, zamknięte oczy. Podszedł się pożegnać, ostatni raz mógł mnie dotknął i rozpłakał się. Jak małe dziecko, bo znów mnie stracił. Tym razem nigdy już nie odzyska, nie w tym życiu, nie w życiu ziemskim.
Trumna zjechała w dół, a ludzie i on płakali.
Wszyscy powoli się rozchodzili a Łukasz tak stał i patrzył się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą było widać trumnę.
Ze spuszczoną głową, obok niego stanęła Klaudia i złapał go za rękę. Spojrzał na nią, a jego usta na ułamek sekundy wygięły się w uśmiech. Stali tak w milczeniu i cierpieli
- Jak my sobie teraz poradzimy? – dziewczyna przerwała panującą ciszę.
- My? – zaskoczyło go jej pytanie.
Spojrzała na niego.
- My, tato – przytuliła się do niego mocniej i rozpłakała - Tylko ty mi zostałeś. Nie opuszczaj mnie. 
„My tato”
- Nigdy cię nie opuszczę skarbie.
Musisz być silny Łukaszu, musisz dać sobie z tym wszystkim radę, przetrwać wszystkie złe i dobre chwile. Musisz być oparciem dla naszej córki, która teraz Cie potrzebuję jak nikogo innego. Zostałeś jej tylko ty. Nie załamuj się, nie poddawaj. Wiele już przeszedłeś ale to dało ci siłę którą teraz musisz wykorzystać. Wierzę w ciebie.
                Jeszcze kiedyś się spotkamy, obiecuję.

                A teraz bądź szczęśliwy.



Tak, wiem, nie tego chcieliście. 
Ale jest jak jest. 
Jeśli chcecie mnie zabić , proszę bardzo! 
Dziękuję, za każde wejście, komentarz.
Dziękuję tym co byli tu od początku i którzy dołączyli w trakcie. 
Nie tym, którzy byli i sobie odpuścili. 
Jeśli możecie, napiszcie czy opowiadanie wam się podobało czy nie, dobrze?
Zapraszam na premierę: 


poniedziałek, 9 czerwca 2014

15

                W środku nocy dobiegły ją hałasy z przedpokoju. Narzuciła na ramiona satynowy szlafrok i wyszła z sypialni. Od razu za drzwiami natknęła się na Tomasza, który w ręce niósł podróżną walizkę.
                - Przesuń się, chcę wejść do sypialni – warknął.
                - Wyjeżdżasz?
                - Wyprowadzam się – zamknął dużą walizkę pełną swoich rzeczy i wyminął ją schodząc na dół.
                Przystaną w korytarzu i spojrzał na swoją żonę.
                - W środę zobaczymy się na rozprawie rozwodowej i miejmy nadzieję, że to będzie ostatnie nasze spotkanie. Nie chcę mieć nic wspólnego ani z tobą, ani z twoim bachorem. Zmarnowałaś mi życie. Nienawidzę cię – wygarnął jej. Założył kurtkę i z triumfalnym uśmiechem opuścił dotychczas swój dom.
                Rozprawa rozwodowa której tak się obawiała przebiegła szybko i bez większych komplikacji. Tomasz nie robił problemów, bo jak się okazało od pewnego czasu miał inną kobietę na boku więc rozeszli się za porozumieniem stron. Zostawił Anecie dom i od tego czasu mogła spokojnie ułożyć sobie życie na nowo.
                Czasem samo oczekiwanie na ważną rozmowę kosztuje człowieka więcej nerwów niż ona. Ludzie za bardzo wyolbrzymiają zaistniałą sytuacje ale to nie była wcale taka błaha sprawa. Chodziło o relację między nim a jego córką, córką o której istnieniu nie wiedział jeszcze w zeszłym miesiącu.  Zastanawiał się co może czuć taka nastolatka, która z dnia na dzień dowiaduję się,  że jej dotychczasowe życie w pewnym sensie było kłamstwem.
                Już od pół godziny siedział w kawiarni Anety czekając na Klaudię. Wolał być przed czasem niż się spóźnić, a im mniej czasu zostawało do godziny umówionego spotkania tym bardziej się denerwował.
                - Dzień dobry – powiedziała nieśmiało i zajęła miejsce naprzeciwko.
                - Witaj – przywitał się z nią – Jak się masz?
                - Dobrze  - uśmiechnęła się. – Chciałam, żeby mama była z nami ale nie ma wyłączony telefon.
                - Jeśli chcesz możemy na nią zaczekać.
                - Nie, w sumie to lepiej..
                - Zamawiasz coś?
                - Tak, zamówiłam już sok – akurat do stolika podszedł kelner z napojem dla brunetki.
                - Mama mi wytłumaczyła dlaczego nic Pan o mnie nie wiedział, jak zachowali się wasi rodzice i jak to wyglądało. Ale chciałabym wiedzieć jak to wyglądało z Pana perspektywy, dlaczego Pan nie walczył o mamę? Nie domyślał się, że może być w ciąży?
                - Możesz mi mówić po imieniu jeśli chcesz – zaproponował, a ona skinęła głową – Wtedy to nie było takie łatwe. Akurat podpisałem kontrakt z Częstochowskim klubem i czekał mnie wyjazd. Byłem młodym szczeniakiem i dość łatwo uwierzyłem, że tak będzie lepiej. Chciałem walczyć, ale rodzice dosadnie przekonywali mnie, że to wyjdzie nam na dobre, że ten związek i tak nie przetrwałby długiej rozłąki. Wpajano mi, że jestem młody, muszę się wyszaleć i nie potrzebna mi dziewczyna na drugim końcu Polski. To, że jest w ciąży nie przeszło mi nawet przez głowę. Cierpiałem po tym, ale kiedy dostałem zaproszenie na jej ślub ten ból przerodził się w złość, że mnie oszukiwała. To wszystko było takie skomplikowane, a my byliśmy tacy młodzi.
                - Próbował pan, próbowałeś ułożyć sobie życie na nowo?
                - Miałem żonę, ale mnie zdradzała i po niespełna dwóch latach rozwiedliśmy się. 
                Klaudia zadawała Łukaszowi sporo pytań, chciała wiedzieć wszystko. Tym bardziej po tym co usłyszała kilka dni temu z ust mężczyzny którego do niedawna miała za swojego ojca. Ich rozmowę przerwał dzwoniący telefon mężczyzny.
                - Dzień dobry, czy rozmawiam z panem Żygadło?
                - Tak słucham.

                - Z przykrością musze pana poinformować, że pani Aneta Przybysz miała wypadek…

Wymęczyłam.
Zjebałam.
po całości.
będę tęsknić za Łukaszem.
Przypadek czy przeznaczenie? 

niedziela, 4 maja 2014

14.

 - To ja jestem twoim ojcem – powiedział na jednym tchu Żygadło, Klaudia aż wypuściła czekoladę z rąk…
- Mamo to prawda? – Spojrzała na matkę. Ta pokiwała głową.
- Ale to nie tak jak myślisz…
- Okłamywałaś mnie czternaście lat? – Krzyczała – Ojciec o tym wie czy jego też okłamywałaś?
- On wszystko wie, on… on mnie… - próbowała powiedzieć coś, ale głos stawał jej w gardle.
- A ty, ty o wszystkim wiedziałeś? I tak się na to zgodziłeś? Nie wierzę jak mogliście mnie okłamywać całe życie.
- Klaudia skarbie, ale to nie tak, daj nam to wytłumaczyć.
- Co wytłumaczyć, przecież wszystko mi już powiedzieliście.
- Nie wiesz wszystkiego – krzyknęła, ale nastolatka nie słuchała matki i udała się do swojego pokoju – Klaudia wracaj! – Zawołała, ale jedyne, co dostała w odpowiedzi to trzask drzwi – Klaudia – ruszyła za nią – Klaudia, dziecko otwórz proszę.
- Idź stąd! Nie chce z tobą rozmawiać!
- Daj mi to wytłumaczyć, proszę. Klaudia nie wiesz wszystkiego – nastolatka podeszła do drzwi i przekręciła klucz w zamku. Aneta weszła do pokoju, a młodsza Nawrocka stała z założonymi rękoma na piersiach obok łóżka.
- To, że odchodzisz od ojca to jeszcze akceptuje, bo całe życie żyjesz jakby bez niego, ale to, że nie jest moim ojcem? To już za, wiele, bo mimo wszystko przez te lata był moim ojcem i nie wyobrażam sobie po czternastu latach, że nagle nim nie jest. Powiedz mi, dlaczego mnie okłamywałaś tyle lat? Dlaczego, skoro jestem córką Łukasza i go kochasz wyszłaś za ojca?
- Wtedy to wyglądało inaczej. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży i rodzice moi jak i Łukasza dogadali się między sobą i zmusili mnie do tego, żebym nic mu nie mówiła i z nim zerwała – opowiedziała jej całą historię jak wyglądało wtedy jej życie, jak została zmuszona albo do usunięcia ciąży, albo do zerwania z Łukaszem. Dlaczego wyszła za Tomka. Odkryła przed córką całą swoją przeszłość, o której wiedziały pojedyncze osoby.
- Ale nie mogłaś im się przeciwstawić? Powiedzieć Łukaszowi prawdę i razem byście dali radę?
- To nie jest takie łatwe jak mogłoby się wydawać, byłam strasznie młoda, bałam się, a utrzymanie dziecka to nie jest wcale taka prosta sprawa.
- Ale Łukasz? Przecież by ci pomógł.
- Wtedy o tym nie wiedziałam, pamiętam, że on kiedyś nie chciał mieć dzieci i wystraszyłam się, że jak mu powiem to i tak mnie, nas zostawi. To było inaczej niż teraz to sobie wyobrażasz. Postawili mnie pod ścianą i musiałam tak postąpić. Rozumiesz?
Pokiwała głową pociągając nosem. Kobieta sięgnęła chusteczkę i otarła resztę łez spływających po twarzy córki.
- Powiedziałabyś mi gdyby on się nie pojawił?
- Nie wiem, chyba tak. Kiedy byłabyś już dorosła? Wybaczysz mi? Nam?
- Mamo, nie wiem, proszę zostaw mnie teraz samą, dobrze? – Poprosiła. Aneta uszanowała prośbę córki i opuściła pokój. W salonie czekał na nią zdenerwowany Łukasz.
- Cieszę się, że mam to już za sobą – usiadła obok niego – ale z drugiej strony martwię się jak to teraz będzie – przytuliła się do niego, a on objął ją ramieniem.
- Chciałbym z nią porozmawiać – spojrzała na niego – ale nie teraz. Jak trochę ochłonie
- Jestem pewna, że ona także będzie tego chciała.  Jak sobie wszystko poukłada.

Siatkarze po raz kolejny zebrali się w Spale by pod czujnym okiem Andrei rozpocząć przygotowania do nadchodzącego Memoriału i Mistrzostw Europy. Przed wyjazdem Łukaszowi nie udało się porozmawiać z córką gdyż ta nie miała na to ochoty. Nie mógł być na nią zły, bo on sam potrzebował czasu na oswojenie się z tą całą sytuacją, ale chciał żeby ich relacje na linii ojciec córka zmierzały w dobrym kierunku. Jednak wiadome było, ze tak łatwo do tego nie dojdzie, bo przez czternaście lat Klaudia miała ojca i nie był nim Żygadło .
- Jak wam minął urlop panowie? – Zawołał Andrea witając się ze zgromadzonymi siatkarzami na hali – mam nadzieję, że jesteście wypoczęci i gotowi do ciężkiej pracy. Na początek trucht dookoła – zawodnicy wykonali polecenie trenera i zaczęli truchtać – Winiar nie obijaj się! – Krzyknął, na co cała zgraja parsknęła śmiechem, a ten wydał z siebie dziwny odgłos i z udawanym uśmiechem dołączył do reszty.
Po skończonym i wyczerpującym treningu zmarnowani siatkarze weszli do szatni i każdy z nich zajął swoje miejsce.
- Ciekawe, co dziś na obiad – westchnął Ignaczak.
- A ty Igłą tylko o żarciu, ledwo do Spały przyjechał, a już by całą kuchnie wyjadł – zaśmiał się Kurek.
                - Nie mów, że ty nie jesteś głodny po takim treningu? – Rzucił w niego swoją koszulką – Ziomek, co ty dziś taki małomówny? – Szturchnął go łokciem – Właśnie! Czy ja dobrze zauważyłem, że ostatnio kilka razy spotkałeś się z Anetą? – W tym momencie rozdzwonił się telefon rozgrywającego. Dzwoniła Klaudia.
                - Zaczekaj – wskazał na przyjaciela i wyszedł odbierając telefon – Słucham?
                - Panie Łukaszu z tej strony Klaudia – ucieszył się, że się do niego odezwała.
                - Cieszę się, że dzwonisz.
                - Bo ja… ja bym chciała się spotkać i porozmawiać – mówiła ledwie słyszalnym głosem, który jej drżał, – jeśli pan oczywiście chce.
                - Oczywiście, że chcę, ale teraz nie ma mnie w Warszawie, będę dopiero w weekend.
                - Może być w sobotę o 15, w kawiarni mamy?
                - Oczywiście.
                - Dziękuję i do zobaczenia – rozłączyła się. Ogromny kamień spadł z jego serca i miał nadzieję, że sobotnie spotkanie pójdzie po jego myśli.
                - Ziomek, a ty, co się tak szczerzysz? – Rzucił Krzysiek wychodząc z szatni.

                - Bo się zaczyna układać Krzysiu, bo powoli zaczyna się układać – Libero spojrzał na niego nie wiedząc, o co chodzi – Później ci wszystko opowiem, o Anecie, Klaudii. 

W mojej głowie to wyglądało inaczej. 
tu mi się nie podoba, ale jest i koniec.
Jak są literówki to przepraszam, zaraz Ania wszystko poprawi :*
O Ania już poprawiła:D 
no i koniec.
Mała sprawa do was, jak znacie jakieś ciekawe, najlepiej zakończone ale mogą być też aktualne
opowiadania o Ziomku lub Krzyśku(Lijewskim) to powysyłajcie mi linki. Tu, na gg czy askuJ
Pozdrawiam tych co w przeciwieństwie do mnie jutro idą do szkoły:) 

wtorek, 22 kwietnia 2014

13.

                - Co ty tu robisz? – zdziwił ją jego widok.
                - Od męża uciekasz, żeby obściskiwać się z kochankiem w pracy. Porozmawiać chciałaś.
- Zabiję cię chamie – poderwał się na równe nogi rozgrywający. Złapał blondyna za koszulę i  wymierzył pięść w stronę jego twarzy by po chwili z siłą w nią uderzyć.
                - Łukasz nie! – krzyknęła kobieta chcąc zatrzymać ukochanego ale nie zdążyła. Jego pięść uderzyła w nos Tomka gdzie pojawiły się krople krwi.
                - Pożałujesz tego! – wycelował cios z siatkarza ale między nimi zdążyła znaleźć się Aneta.
                - Uspokójcie się! – rozdzieliła ich – Wytrzyj to – podała mężowi chusteczkę. – Mieliśmy porozmawiać.
                - Nie w jego towarzystwie.
                - Nie zostawię Cię z nim samej.
                - Łukasz, proszę, nie utrudniaj tego. Zaczekaj na zewnątrz, dobrze? – kiwną głową i zostawił ich samych – Idź to umyć – wskazała jego twarz i zajęła miejsce za biurkiem. Chwilę później mężczyzna siedział po drugiej stronie. 
                - Przepraszam za wczoraj, naprawdę nie chciałem tego zrobić, to był impuls…
                - Ale to zrobiłeś.
                - Nie myśl, że teraz dam ci rozwód.
                - Z pewnością dostanę rozwód. Nasze małżeństwo jest tylko formalnością od lat, nie pamiętam kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy o czymś innym niż twoje wyjazdy i praca – zawiesiła się – wczoraj podniosłeś na mnie rękę, a tego nigdy ci nie wybaczę.
                Zaśmiał się.
                - Może mi powiesz, że zabierzesz dziecko i stworzycie z nim szczęśliwą rodzinkę.
                - Nic ci do tego!
                - Klaudia nie będzie chciała zostać z matką która ukrywała przed nią prawdziwego ojca przez piętnaście lat!
                - Przypomnę ci, że to ty mnie do tego namówiłeś i siedzisz w tym tak samo jak ta! Gdybyś się wtedy nie pojawił nie udawała bym przez lata idealniej rodzinki przed ludźmi. Szczerze mówiąc to dzieckiem się mało interesowałeś, nawet nie wiesz w jakim klubie gra, ani jakie sukcesy odnosi! I śmiesz się nazywać ojcem!
                - Cofnij te słowa – uderzył pięścią w blat.
                - Niczego nie cofnę!
                - Pożałujesz tego! Ty i ten twój kochaś też – wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
                Schowała twarz w dłonie i oparła się łokciami i biurko. Chwilę później zjawił się Łukasz, który delikatnie ją przytulił.
                - Będzie dobrze. Damy sobie radę. Obiecuję.

                Kilka dni później Klaudia miała wracać z obozu, oczywiście w ciągu tych kilku dni Nawrockiemu wypadło coś ważnego i musiał wyjechać w interesach do Berlina. Kobieta czekała na powrót córki z obozu wśród reszty rodzin zawodniczek. Towarzyszył jej siatkarz czekający w aucie, a zastając go wraz z matką dziewczynka zdziwiła się.
                - Ojciec miał po mnie przyjechać.
                No i przyjechał , ale jeszcze o tym nie wiesz – pomyślała.
                - Wiem, ale coś mu wypadło i musiał jechać do Berlina.
                - Nic nowego – burknęła pod nosem.
                - Musimy z tobą porozmawiać – szepnęła kobieta kiedy zatrzymali się przed jej domem.
                - Właśnie – dopowiedział Żygadło. Denerwował się jakby miał rozegrać najważniejszy mecz. Przecież tą sytuacje można było porównać do tego. Tylko, że teraz grał o swoje dziecko, ukochaną i wspólne szczęście, a to dla niego ważniejsze niż medale.
                - Dziwnie się pan zachowuje – zaśmiała się. – No, mówcie o co chodzi – z uśmiechem zasiadła na blacie kuchennym i zaczęła pochłaniać czekoladę – dwa tygodnie bez słodyczy to mordęga! Wiecie jak nas tam pilnowali?
                - Znam ten ból – zaśmiał się rozgrywający czym wywołał uśmiech na twarzy dziewczyny. Jego zdenerwowanie trochę opuściło.
                - Może ja zacznę – westchnęła Aneta – Skarbie, bo my – zacięła się na chwilę i złapała dłoń Łukasza.
                - Wy jesteście razem i rozwodzisz się z ojcem – powiedziała wgryzając się w tabliczkę mlecznej czekolady – tak wiem, to gołym okiem widać, ja nie mam nic przeciwko.
                - Co proszę?
                - Mamo, jestem już duża, widzę, że nie jesteś szczęśliwa z ojcem, a kiedy pojawił się Łukasz, przepraszam pan Łukasz stałaś się szczęśliwsza, częściej się uśmiechasz.
                - Czyli akceptujesz to?
                - Chcę żeby moja mama była szczęśliwa.- zeskoczyła – to tyle?
                - Nie koniecznie.
                - Co jeszcze? Dziecka się spodziewacie? – para spojrzała po sobie z przerażonymi minami.
                - Nie – pewnie zaprzeczyła – ale też chodzi o dziecko, o ciebie.
                - Nie chce być z ojcem tylko z tobą.
                - To nie tak.

                - To ja jestem twoim ojcem – powiedział na jednym tchu Żygadło, Klaudia aż wypuściła czekoladę z rąk…

Mój laptop mnie kocha i padł mi podczas pisania a rozdział się nie zapisał. Stąd to opóźnienie.
Zostawiam was z tym powyżej.
Na reakcję Klaudii jeszcze poczekacie. Widzimy się dopiero chyba, raczej w maju. 
a jutro damy radę i Bełchatów ogramy!
a ja tego nie obejrzę.
Ogarnijcie moją walizkę.

środa, 16 kwietnia 2014

12.

                - Muszę się zmierzyć z moim  mężem – spojrzała na zegarek, dochodziła dwudziesta trzecia – o ile go zastanę w domu.
                - Chodź, podwiozę cię – złapał ją za rękę.
                Opuścili lokal, który kobieta zamknęła i udali się do jego auta zaparkowanego nieopodal.  
                - Boję się – powiedziała kiedy zatrzymał się pod jej domem – przecież on był wściekły jak wychodził, przecież on mnie znienawidzi jeszcze bardziej. A jeśli nie będzie chciał dać mi rozwodu? – schowała twarz w dłoniach.
                - Hej – złapał jej twarz – nie musisz rozmawiać z nim dziś, możesz przenocować u mnie, ochłoniesz, on również.
                - Nie, chcę mieć to już za sobą, dam radę – uśmiecha się.
                - Na pewno?
                Kiwa głową. Łapie jego ręce i dokładnie się im przygląda.
                - Odezwę się później – powiedziała i delikatnie go pocałowała.
                - Kocham Cię, pamiętaj.
                - Ja Ciebie też.
                W domu nie zastała męża. W korytarzu stała tylko walizka która świadczyła o tym, że był i nie wyjechał. Jeśli wyszedł nie prędko wróci więc postanowiła wziąć kąpiel po której usiadła w wygodnym fotelu z książką i lampką wina czekając na niego.
                Godziny mijały, a Tomasza nadal nie było. Zaczynała się denerwować, bo nie odbierał telefonu.
                Próbując dodzwonić się do niego kolejny raz tej nocy dobiegł ją hałas spod drzwi. Chwilę później ledwo trzymający się na nogach blondyn wparował do domu z hukiem. 
                - Zostaw mnie – krzyknął kiedy chciała pomóc mu wstać.
                - Tomek, nie wygłupiaj się. Martwiłam się o ciebie.
                - Ja się wygłupiam? – wybuchnął śmiechem – Martwiłaś się? Zabawne. Jakoś nie martwiłaś się o mnie kiedy szłaś do łóżka z tym siatkarzyną, a teraz wielce udajesz zmartwioną żonę. Jesteś strasznie zabawna, kochanie – podszedł do niej, a jedyne co od niego czuła to alkohol – teraz możesz się pieprzyć, ale rozwodu i tak nie dostaniesz. Jesteś moja i nic tego nie zmieni, rozumiesz? MOJA.
                Odsunęła się od niego.
                - Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz – złożyła ręce na piersiach i spojrzała na niego z pogardą – Idź się położyć.
                - Nie będziesz mówiła mi co mam robić – zbliżył się do  niej i złapał za oba nadgarstki.
                - Zostaw mnie – wyszarpnęła się z jego uścisku, jego dłoń powędrowała do góry i z prędkością większa od światła odbiła się od jej policzka, który od razu zaczął piec
                - Jak mogłeś? – krzyknęła rozmasowując bolące miejsce, w jej oczach pojawiały się łzy,
                - Aneta, przepraszam, nie chciałem, nie wiem co we mnie wstąpiło – oprzytomniał szybko.
                - Zostaw mnie, odejdź, nie chcę Cię widzieć – obróciła się i odeszła.
                Spodziewała się po nim wszystkiego, ale nie tego że  będzie zdolny do tego by ją uderzyć. W tym momencie zaczęła się bać człowieka z którym spędziła piętnaście lat swojego życia.
                Prawie nie zmrużyła oczu. Przez resztę nocy myślała o tym jak bardzo zmieniło się jej życie w przeciągu ostatnich, niespełna dwóch miesięcy i jak będą wyglądać kolejne. Dobrze wiedziała, że to nie koniec problemów jakie ją czekają, wiedziała, że jeszcze wiele przed nią.
                Nad ranem, gdy Tomek jeszcze spał, doprowadziła się do porządku po nieprzespanej nocy udała do pracy. W kawiarni była sama więc wróciła do nieskończonej pracy z dnia poprzedniego. Uporządkowała wszystkie dokumenty i dopiero zjawiali się pierwsi cukiernicy.
                - Aneta, co ty tu robisz tak wcześnie? – zdziwił się jeden z nich widząc ją pogrążoną w myślach mad kubkiem kawy.
                - Hm? – spogląda na niego jakby została wybudzana z transu.
                - Pytałem, co tu robisz tak wcześnie?
                - Miałam trochę papierkowej roboty do dokończenia i nie mogłam spać – wysłała mu pusty uśmiech.
                - Wiesz, nie chcę być nie miły czy coś takiego ale wyglądasz jak siedem nieszczęść, może powinnaś wrócić do domu, przecież poradzimy sobie bez ciebie.
                - Doceniam, że się o mnie martwisz, ale wszystko jest dobrze i zostanę was trochę pomęczyć.
                - Jak chcesz, zabieram się do pracy.
                Wzięła łyk kawy i od razu się skrzywiła. Napój już wystygł i nie nadawał się do picia. Postanowiła zrobić świeżą.
                Siadając z kubkiem pełnym gorącej kawy zasiadła do biurka i przypomniała sobie, że miała zadzwonić do Łukasza, a przez to co się wczoraj stało zupełnie wyleciało jej to z głowy. Wyjęła telefon z torby, okazało się, że rozgrywający dzwonił do niej od wczoraj dziewięć razy i wysłał kilka SMS’ów. Denerwował się.
                Od razu oddzwoniła.
                - Nareszcie, martwiłem się – usłyszała w słuchawce jego głos pełen ulgi.
                - Przepraszam, zupełnie zapomniałam.
                - Rozmawiałaś z nim?
                - Nie, nie miałam na to szansy – zatrzymała się – nie chce rozmawiać o tym przez telefon.
                - Jesteś w domu?
                - Nie, w pracy.
                - Niedługo będę i zabieram cię stamtąd.
                - Nie, Łukasz nie mogę…- rozłączył się.
                Zrezygnowana i kompletnie pozbawiona sił usiadła na krześle nad nową fakturą jaką dostarczył jej Marcin.  Kolejne cyferki które dzisiejszego dnie roiły jej się. Bezsenna noc dała się we znaki.
                - Można? – zza drzwi wychylił się Żygadło.
                Kiwnęła głową.
                - Wyglądasz fatalnie. Chodź tu do mnie – złapał ją za ręce i posadził na swoich kolanach mocno przytulając – Co poszło wczoraj nie tak?
                - Wszystko było by dobrze gdyby nie to, że wrócił do domu około drugiej pijany i nie dało się z nim w ogóle porozmawiać, cały czas krzyczał i… - po jej twarzy spłynęły pojedyncze łzy – i jak mu się sprzeciwiłam uderzył mnie – zesztywniał.
                - Co takiego? – prawie wykrzyknął – Uderzył cię? Zaraz zabiję skurwiela – wszystko się w nim zagotowało.
                - Nie, proszę nie utrudniaj tego, bo wiesz, że jeśli mu coś zrobisz o to wykorzysta – wtuliła się niego – Proszę.                
                - Mocno? – pokręciła głową – Gdzie? – wskazała polik na który dziś pod warstwą fluidu i pudru krył się siniec po wczorajszym uderzeniu. Delikatnie przejechał dłonią w jeszcze obolałym miejscu – Nie dam cię skrzywdzić, nigdy więcej nie podniesie na ciebie ręki. Nikt.

Mimo ostatnich wydarzeń z jej życia to właśnie w ramionach Łukasza, kiedy wsłuchiwała się w równomierne bicie jego serca czuła się bezpiecznie, czułą ukojenie, na te chwile odchodziły zmartwienia, opuszczały ją na te krótkie momenty. Cisza nie była ciążąca, a dawała spokój, spokój do czasu kiedy w drzwiach pojawił się Tomek, a w Łukaszu narodziła się chęć policzenia się z nim za to co wczoraj zrobił Anecie.

Szło mi chujowo więc efekt jest jaki?
Taki sam. 
Następny albo we wtorek, albo dopiero w maju. Już nie w co niedziele.
Tomcio okazał się skurw...
Do świąt już się nie 'zobaczymy' tutaj (w piątek BONUS u Krzysia) chcę wam życzyć zdrowych, spokojnych i wesołych świąt :*
Za błędy przepraszam, sprawdzę jutro. 

wtorek, 8 kwietnia 2014

11

                Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, gdzie pójść, co zrobić z wiedzą, jaką przed chwilą nabył. Nie mógł pojąć jak Aneta mogła żyć tak przez tyle lat. Z jednej strony był na nią przeraźliwie wściekły, a z drugiej próbował ją zrozumieć, pojąć, dlaczego posunęła się do tego.
                Siedział w parku na ławce chowając twarz w dłoniach i jeszcze raz analizował przebieg tej rozmowy
 „byłam przerażona w ogóle nie wiedziałam, co robić”
„rozpętało się piekło”
„ja i „bachor” zniszczymy ci życie, karierę”
, „jeśli cię nie zostawię to będę musiała pozbyć się dziecka.”
                Otworzyła przed nim cała siebie, szczerze wyjaśniła mu wszystko, co trzymało się go przez piętnaście lat, była z nim w pełni szczera, a on zdał sobie sprawę, że zachował się jak dupek i wyszedł. Przecież to, co wtedy zrobiło nie było jej decyzją, działała pod presja kierując się dobrem poczętego dziecka. Zareagował zbyt impulsywnie. Po prostu wyszedł. Zachował się niedojrzale.
                Reakcja Łukasza ją zaskoczyła. Myślała, że jest dorosłym rozsądnym mężczyzną i jakoś zareaguje, porozmawia z nią, a nie wyjdzie. Chociaż, czego mogła się spodziewać po wyjawieniu sekretu sprzed piętnastu lat? Nie każdego dnia człowiek dowiaduje się, że od kilkunastu lat ma dziecko, o którego istnieniu nie wie przez swoich najbliższych.
                Wróciła do pracy papierkowej. Chociaż w ogóle nie mogła się skupić starała się dobrze wypisać wszystkie zamówienia i nie popełniać żadnych błędów jednak myślami wciąż było gdzieś indziej. Zastanawiała się jak będzie wyglądać teraz jej relacja z Łukaszem, czy powinna do niego zadzwonić, jak powiedzieć o tym wszystkim córce i jaka będzie jej reakcja. Co do jednego była pewna, wiedziała, że w tym momencie jej małżeństwo się skończyło, że już najwyższy czas by przestać udawać, by w końcu, od piętnastu lat, pomyślała o sobie, o swoim szczęściu, którego nie ma w jej związku z Tomaszem.
- Aneta, nie przesadzasz? Idź już do domu. – Zawołał Ksawery gotowy do zamknięcia lokalu.
- Już, już musze to dokończyć i wychodzę – posłała mu wymuszony uśmiech – ja wszystko pozamykam, a ty już idź.
- Tylko, żeby się nie okazało, że zaśniesz w tej stercie świstków - zaśmiał się – Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia – wróciła od razu do pracy. Chwilę później usłyszała jak ktoś wchodzi i rozmawia z Ksawerym. Wyszła sprawdzić, kto zdecydował się odwiedzić to miejsce już po zamknięciu.
- Spróbuj odciągnąć ją od pracy, bo jak tak dalej pójdzie, to będzie tu nocować – zaśmiał się Ksawery i wyszedł.
                Nie spodziewała się, że tym gościem będzie Łukasz. Stanęła naprzeciwko niego i skrzyżowała ręce na piersiach czekając na jakiś ruch.
- przepraszam – to słowo, jako pierwsze padło z ust rozgrywającego – zachowałem się niedojrzale, ale musisz zrozumieć, że to dla mnie szok. Wiesz dziś rano jeszcze nie miałem dzieci nawet w planach a teraz okazuje się, że mam czternastoletnią córkę, o której nie wiem dzięki mojej rodzinie, to, to nie jest normalne, to dla mnie szok i tak naprawdę nie wiem, co robić, co będzie lepsze dla niej, dla nas – zrobił kilka kroków w jej stronę, powoli – Zależy mi na Tobie i chciałbym wiązać z Tobą przyszłość, ale czy jestem gotowy stać się ojcem dla Klaudii?
- Ona powinna wiedzieć…
- Powinna, ale co jeśli mnie znienawidzi? Polubiłem ją, bardzo! Ale boje się, że, że kiedy dowie się prawdy zupełnie zmieni do mnie stosunek…
- Ja też się boję, ale na jej miejscu chciałabym wiedzieć prawdę. Nawet żyjąc tyle czasu w kłamstwie, a jedyną osobą, którą może znienawidzić jestem ja. Ty nie byłeś niczego świadomy przez te lata, przeze mnie oboje nic nie wiedzieliście, ja wszystko zniszczyłam, bo stchórzyłam – wbiła wzrok w ziemię. Delikatnie złapał ja za brodę i uniósł do góry by spojrzała w jego oczy.
- Oboje jesteśmy winni, nie spróbowałem o ciebie zawalczyć odzyskać cię, po prostu odpuściłem, a ty nie decydowałaś sama.
- Wiem, ale mimo wszystko mogłam to zmienić.
- Powiesz jej prawdę?
- Sądzę, że powinniśmy zrobić to razem – szepnęła.
- Dobrze – zamknął ją w swoich ramionach.
- Jutro składam pozew rozwodowy – przerwała chwilę ciszy, jaka między nimi zapadła – nie chcę już tkwić w tym małżeństwie, kiedy kocham kogoś innego…

Yeahhh Chelsea! <3
Nie odpowiadam za to na górze, głowa mnie boli i jeszcze się nie wyspałam.
Jak wasze wrażenia po ogłoszeniu szerokiej kadry?
Dobranoc. 

niedziela, 30 marca 2014

10.


                Budzi się z głową wtuloną w jego klatkę piersiową. Czuje, że teraz jest na właściwym miejscu, że to u jego boku powinna spędzić ostatnie lata, że powinna postawić się rodzicom i za wszelką cenę dążyć do ich wspólnego szczęścia. Ale wtedy była przerażoną dziewiętnastolatką, której oni wpoili, że tak będzie dla niego lepiej, a ona uwierzyła, uwierzyła, że odchodząc z tym co należy do niego, że znikając z jego życia sprawi, że   będzie szczęśliwszy.
                Opiera się na łokciu przyglądając jak cudownie wygląda we śnie, jest taki niewinny, spokojny, bezbronny, jego twarz jest niezmącona problemami. Chciałaby móc widzieć takie obrazek codziennie.
- Długo będziesz się we mnie wpatrywać? – mówi nie otwierając oczy, a kąciki jego ust drgają ku górze.
                Rumieni się.
                Szybko unosi się i muska jej usta.
                - Dzień dobry – szepcze i uśmiecha się.
                - Nawet bardzo dobry.
                - Masz ochotę na śniadanie? –zerka na telefon – bardzo szybkie śniadanie? – cicho mruczy opadając na poduszkę – rzeczywistość, rzeczywistość kochany – delikatni muska ustami jego ramię i wyślizguję się z łóżka, narzuca na siebie jego koszulę i znika za drzwiami – Robisz czasem zakupy? – krzyczy.
                - Wolę jadać na mieście.
                - To dziś też zjesz na mieście – uśmiecha się kiedy wchodzi do kuchni, a kobieta właśnie robi sobie kawę – Chcesz?
                - Zawsze zaczynasz dzień od kawy? – kiwa głową – wiesz, że to niezdrowe? – wzrusza ramionami, Łukasz wyjmuję z jej dłoni kubek i odstawia na blat – Może inaczej spożytkujemy ten czas? – zaczyna składać pocałunki na jej szyi schodząc coraz niżej.
                - Jakiś ty niewyżyty – śmieje się – niestety muszę o 9 być w pracy.
                - Przecież jesteś właścicielką, chyba możesz się czasem spóźnić – protestuje nie przerywając.
                - Owszem, ale wymagam punktualności od moich pracowników i od siebie również – odsuwa się od niego i uśmiecha przepraszająco. Zeskakuje z blatu – Mam nadzieję, że zobaczymy się wieczorem – zarzuca ręce ja jego szyje – Wpadnij po mnie o 17? – przelotnie muska jego Polik i znika, zbiera swoje ubrania i udaje się do łazienki doprowadzić się do porządku.
- Mam czekać, aż do 17? – opiera się o futrynę i wpatruje w nią.
                - Pozwolił Ci ktoś wejść?
                - To moja łazienka.
                - Och, czyli wolno Ci tutaj wchodzić kiedy jest zajęta?
                - Tylko, kiedy ty tu jesteś – podchodzi do niego – naprawdę nie możesz zrobić sobie dziś wolnego? – kręci przecząco głową – no dobrze – nachyla się i łączy ich usta w pocałunku – wiesz, że tak nie  może  być? – smutnieje.
                - Porozmawiamy o tym wieczorem, dobrze? Teraz naprawdę muszę iść.

                Soboty w pracy zawsze są ciężkie i długie. Przez kawiarnie przewijają się dziesiątki, a nawet setki różnych osób. Kobieta czekała tylko, aż zegar wiszący na ścianie wybił godzinę 17! Kilka minut przed nią kiedy zbierała swoje rzeczy usłyszała, że ktoś wchodzi do jej „biura”
                - Ksawery coś się stało? – myślała, że to jeden z jej pracowników. Jednak zamiast odpowiedzi usłyszała za sobą dobrze znane odchrząknięcie – Tomek? Co ty tu robisz? – podeszła bliżej i chciała go przytulić na powitanie, ale odsunął się – Co się dzieje? – dziwi się.
                - Raczej ja powinienem o to zapytać – krzyżuje ręce na piersiach i smutno się w nią wpatruje.
                - Nie rozumiem o co Ci chodzi.
                - O to – kładzie przed nią złożoną w pół kartkę papieru – spotykasz się z nim – kobieta bierze ją i kiedy widzi co przedstawia wydrukowane zdjęcia uginają się pod nią kolana – to ona i Łukasz kiedy przytulają się  po meczu w Bydgoszczy.
                - Wpadliśmy na siebie przypadkiem, to tyle, nie wygłupiaj się.
                - Ah tak, a SMS’y typu „Tęsknię za tobą” „Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy” piszesz do każdego znajomego? – kobieta usiadła na krześle i schowała twarz w dłonie – macie romans? – wycedził przez zęby, nic nie odpowiedziała – ODPOWIEDZ MI – krzyknął i uderzył pięścią w biurko, aż podskoczyła, jedynie pokiwała głową – Długo to trwa? – cały czas krzyczał – DŁUGO?
                - Miesiąc, może trochę więcej – spojrzała na niego zapłakanymi oczami – Chciałam Ci powiedzieć…
                - Chciałaś mnie zostawić, zniszczyłaś nasze małżeństwo, naszą rodzinę.
                - Naszego małżeństwa nie ma i w prawdzie nigdy nie było, tak jak i tego co nazywasz rodziną. Całe życie jestem sama z Klaudią, bo ty z jednej delegacji jeździsz na kolejną, albo zamykasz się w firmie. Udajemy rodzinę, małżeństwo – starała się mówić to spokojnie ale głos jej drżał.
                - Czyli wolałaś to zniszczyć niż ze mną porozmawiać, wolałaś iść do innego niż powiedzieć mi co ci w naszym życiu nie pasuje, tak? Lepiej coś zburzyć niż spróbować uratować?
                - Nie było co ratować, nie chce takiego życia.
                - Dałem ci schronienie, zaopiekowałem się tobą i jego dzieckiem, wychowywałem jak swoje, a teraz ty po tylu latach odchodzisz, lecisz do niego. Nie pamiętasz jak wypłakiwałaś się w mój rękaw, że nawet o ciebie nie walczy, że nawet nie zadzwoni, że nie próbuje nawiązać kontaktu, zapomniałaś o tym?
                - Sama byłam sobie winna, wtedy życie dziecka było ważniejsze niż to czy ja cierpię.  
                - Jakiego dziecka? – dobiega ich głos rozgrywającego.
                - O proszę, zjawił się i on – drwi Nawrocki – nich Ci teraz Anetka wszystko wyjaśni – spogląda na jej zapłakaną twarz i wychodzi.
                - Aneta o jakie dziecko chodzi? Jesteś w ciąży? – podaje jej chusteczkę.
                - Nie, wtedy byłam, piętnaście lat temu – wbija wzrok w podłogę, wstydzi się tego do czego była wtedy zdolna – Kiedyś i tak musiałabym Ci po tym powiedzieć. Chodź usiądziemy – wychodzą na sale i zajmują stolik w samym kącie – piętnaście lat temu nie zostawiłam Cię z własnej woli, wcale nie myślałam tego co Ci powiedziałam, znaczy wydawało mi się, że tak myślę, ale zostałam do tego zmuszona. Dwa tygodnie przed maturą dowiedziałam się, że jestem w ciąży, nie przerywaj mi, byłam przerażona w ogóle nie wiedziałam co robić, ale kiedy dowiedziała się o tym moja matka wszystko było przesądzone. Od razu poleciała do twoich rodziców i rozpętało się piekło. Twój ojciec obwiniał mnie, że ja i „bachor” zniszczymy ci życie, karierę, że ją zaprzepaścić. Nasi rodzice stwierdzili, że muszę z tobą zerwać, uwierz mi, że nie chciałam tego robić i sprzeciwiałam im się do momentu, aż twój ojciec przyszedł do mnie i powiedział, że jeśli cię nie zostawię to będę musiała pozbyć się dziecka. Wystraszyłam się, potwornie się bałam, że mi je zabiorą, albo każą usunąć, że pod ich presją postanowiłam zakończyć ten związek. Uwierzyłam im, że tak będzie lepiej dla ciebie i dla nas. Załamałam się tym, że nawet nie próbujesz o mnie walczyć, że odpuściłeś, Az pojawił się Tomek. Wspierał mnie i pomagał. Pewnego razu zaproponował mi układ. Ja wezmę z nim ślub żeby on mógł przejąć firmę ojca, a on zaopiekuje się mną i dzieckiem. Myślałam, że z czasem uda mi się go pokochać, że stworzymy szczęśliwą rodzinę, że zapomnę o tobie, ale nic z tego nie wyszło – nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, przyglądała się ludziom za szybą i czekała na jego reakcję na jakiekolwiek słowo, krzyk.
                - To chyba za wiele jak na jeden dzień, przepraszam muszę to przemyśleć – wstał i odszedł.

                - Ale Łukasz… - zawołała z nim i nic. 

Przełomowo, ale chujowo jak zawsze.  
Mogę już umierać? 
Za wiele z was domyśliło się co knuje. 
Rozsadza mi głowę i was opuszczam. 
Miłego tygodnia :*

niedziela, 23 marca 2014

9.

                Drogą do miłości jest uświadomieniem sobie możliwej straty – G.K. Chesterton
Obecność Tomasza krzyżowała wszystkie plany Anety. Chociaż dobrze wiedziała, że z pojawieniem Łukasza w jej życiu mąż nie zniknie od tak, to w tym momencie było to dla niej najmniej odpowiednie. Wszystko w domu stanęło na głowie. Musiała się podporządkować jego planom i znów grac kochającą żonę i że wszystko czego on chce wykonuje z nie małą przyjemnością. Choć było przeciwnie.
Prawie wcale nie rozmawiała z rozgrywającym, a cholernie za nim tęskniła, za jego dotykiem, za jego głosem, spojrzeniem, uśmiechem. Po prostu za jego obecnością przy niej. Po wielu latach odrodziło się w niej pragnienie bycia blisko jego osoby. Po tak długim czasie rozpaliło się w jej sercu ogromne uczucie do siatkarza, a każda myśl o nim przyprawiała ją o szysze bicie serca.
Okazało się, że Nawrocki, od jednego z klientów otrzymał bilety na mecz Polska – Argentyna w Bydgoszczy. Mimo że nie chciała tam jechać ze względu na męża, musiała. Nie wiedziała jak wykręcić się z tego wyjazdu.
Całą rodziną siedzieli w sektorze VIP ze sponsorami i innymi ważnymi osobami obok jednego z najważniejszych klientów Tomasza. Kobieta nie mogła się skupić na pojedynku jaki toczył się na boisku. Bardziej skupiała się na osobie rozgrywającego.  Pojedynek zakończył się zwycięstwem naszej reprezentacji na co cała hala zareagowała radosnymi okrzykami. Kibice zeszli na dół okrzykując zawodników, a wśród nich znalazła się również Klaudia.
- Zapraszam was na kolację, do mojej ulubionej restauracji – zaproponował znajomy Tomasza.
- Z wielką chęcią, prawda kochanie? – zwrócił się do niej mąż, pokiwała głową.
- Poczekam tutaj za Klaudią, a później do was dołączymy, dobrze?
- To my zaczekamy na zewnątrz- powiedział i panowie opuścili halę, a Aneta chciała jak najszybciej odnaleźć córkę. Rozglądała się w różne strony próbując odnaleźć dobrze znaną jej twarzy.
- Aneta? Co ty tu robisz? Nie mówiłaś, że przyjeżdżasz. Tomek już wyjechał? - Gdy usłyszała jego głos, poczuła, że jej serce drży i rwie się do niego, ale dopiero kiedy się odwróciła u zobaczyła jego oczy, uśmiech, pragnienie naprawdę powróciło. W przejściu między sektorami, otoczona dziesiątkami ludzi widziała wyłącznie Łukasza. Tylko przyzwoitość i lęka powstrzymywały ją przed dotknięciem go. Uśmiechnęła się.
- Cześć, sama nie wiedziałam, że przyjadę. - Zgryzła wargę jak dziecko  w chwili napięcia. Nie spodziewała się, że tak zareaguję na jego osobę, miała nadzieję, że nie będzie odczuwać pragnienia, które właśnie się w niej zrodziło – pragnienia pocałowania go i to więcej niż raz  - Tomek dostał bilety od jakiegoś klienta  - uśmiech z jego twarzy zniknął.
- Ah – westchnął – Mogę Cię chociaż przytulic? – spojrzał na nią i nie czekając na zgodę przytulił ją do piersi, zagarniając jej ciało w szczelinę, w której kiedyś tak swobodnie się układała. Znów poczuła się w pełni szczęśliwa, ale po chwili zdrowy rozsądek wrócił.
- Nie możemy, nie teraz, nie tu – odsunęła się od niego.
 - Strasznie za Tobą tęskniłem – zagarnął kosmyk jej włosów za ucho.
- Ja też, ale Tomek może tu w każdej chwili wrócić, miałyśmy zaraz wracać.
- Wiem, przepraszam.
- Mamo – krzyknęła córka – o Dzień Dobry, dawno się nie widzieliśmy, bardzo dobry mecz zagraliście i gratuluję wygranej.
- Cześć mała, dziękuję bardzo – uśmiechnął się do nie.
- Kochanie musimy już iść, tata czeka – bolały go te słowa.
- Mam nadzieję, że dalej będziecie wygrywać, do zobaczenia – pożegnała się z siatkarzem.
- Do zobaczenia – powiedziała kobieta uśmiechając się do niego i oddaliły się z córką zostawiając rozgrywającego w tyle – Klaudia, nie mów nic ojcu o spotkaniu z Łukaszem.
- Jasne, jasne – dołączyły do czekających panów przed halą i udali się na kolację która ciągnęła się w nieskończoność.
Treningi pozwalały mu nie myśleć o Anecie, o tym, że nie może się z nią spotkać, a nawet skontaktować inaczej niż przez wysłanie krótkiego SMS’a. Ciążyło mu to, bo chciałby mieć ją przy sobie cały czas. Jednocześnie wiedział, że nie będą mogli trwać w takiej relacji cały czas. Że kobieta będzie musiała zadecydować co chce zrobić ze swoim życiem, jak dalej ma się ono toczyć. Jak będzie wyglądać ich życie.

Kilka dni po meczu w Bydgoszczy, Tomek dostał pilne wezwanie i musiał wyjeżdżać więc przy najbliższej okazji Aneta chciała się spotkać z Łukaszem. Wiedziała, że mężczyzna jest w swoim mieszkaniu w Warszawie i postanowiła go odwiedzić. Zaopatrując się w butelkę wina, piątkowego wieczoru stała pod drzwiami rozgrywającego czekając aż ten otworzy.
- Długo każesz na siebie czekać – powiedziała kiedy stanął w drzwiach lekko zdezorientowany.
- Przepraszam, przysnęło mu się na kanapie.
- Czyli mam sobie pójść? – odwróciła się na pięcie i chciała odchodzić kiedy złapał ją za rękę i wciągnął do mieszkania gdzie szybko wpił się w jej usta.
- Nawet się nie waż – odsunęła się, aby popatrzeć mu w oczy, jego usta stały się bardziej natarczywe, zdradzając zachłanne pragnienie na które szybko odpowiedziała. Jedną ręką próbował rozpiąć jej dżinsy a drugą jeździł pod jej koszulą wywołując fale dreszczy na jej ciele. Kiedy stała przed nim pół naga wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni gdzie bez słowa złożył na łóżku. Leżał nad nią i ilustrował każdy cal jej twarzy – Jesteś taka piękna, nigdy nie przestałem Cię kochać.

Ta noc nie była jak poprzednia, była kulminacją pragnienia. Każdy kolejny dotyk zmieniał ich w osoby którymi byli kiedyś, zmieniał ich w szalonych nastolatków jakimi byli przed laty, zmieniał ich w tą Anetę i Łukasza, którymi byli przed rozstaniem. Jego ręce odnajdywały drogę do miejsc które były spragnione ich dotyku. Kochali się jak kiedyś, a jednocześnie zupełnie inaczej. Ich ruchy był przemyślane, zachłanne, ale i delikatne. Oboje bardzo tego pragnęli przez prawie piętnaście lat.

Dłużej niż ostatnio, mam nadzieję, że i lepiej. 
Nie chcę się jeszcze z nimi żegnać.  


poniedziałek, 17 marca 2014

8.



Po nocy spędzonej z rozgrywającym, który następnego dnia wyjechał na kolejny mecz, Anetę gryzły wyrzuty sumienia. Bolało ją to, że dopuściła się zdrady, tym samym będąc całkowicie szczęśliwą. Bolało ją również to, że potrafiła okłamywać mężczyznę którego kochała, okłamała go przed laty będąc w przekonaniu, że to wszystko dla jego dobra.
- Łukasz, to nie ma sensu – przerwała ciszę.
- Skarbie o co ci chodzi? – poniekąd się zaśmiał, ale  i trochę zmartwił, czuł, że coś jest nie tak.
- O nas – zatrzymała się, słowa przechodziły przez jej gardło jak żyletka raniąc wszystko co napotkane – Nasz związek nie ma sensu - bolało ją wypowiadanie tych słów, a do jej oczu cisnęły się łzy – Teraz czeka Cię reprezentacja, później jedziesz do Częstochowy, teraz jest Twój czas, czas byś robił karierę, ja jestem zbędna. Po za tym będziesz tak zapracowany, że nie będziemy mieli dla siebie czasu, ja chcę iść na studia. Prędzej czy później to by się rozpadło.
- Ale Aneta, przecież my się kochamy, ja Cię kocham, nie chcę żadnej kariery bez Ciebie, ty sprawiasz, że to co robię daje mi tyle radości.
- Ja nie chce, nie chce widywać się z tobą raz na pół roku, nie chce być z Tobą i równocześnie być z daleka od Ciebie, a tak będzie. Gdyby nie matura już dawno zamieszkałbyś w Częstochowie. Nie utrudniaj mi tego, proszę – spojrzała w jego oczy i poczuła ból w sercu jakby właśnie sama wbiła sobie sztylet w serce i jeszcze bardziej dobijała – Zobaczysz, za jakiś czas zapomnisz o mnie, naprawdę.
- O prawdziwej miłości się nie zapomina – odeszła w stronę swojego domu zostawiając go z pokiereszowanym sercem i zdeptanej wierze,  że prawdziwa miłośc istniej. Nie wiedział, że to nie była jej decyzja, że z każdym kolejnym słowem jej serce dostawało kolejny cios, z każdym razem mocniejszy, okrutniejszy. Zrobiła to bo musiała.
- Zerwałam z nim, zadowoleni jesteście? – krzyczała widząc w salonie rodziców, jej i Żygadły.
- Uwierz mi tak jest dla niego lepiej – podeszła do niej matka chcąc ją przytulić, nie pozwoliła jej na ten gest z płaczem uciekła do swojego pokoju. Zamknęła się tam i zapragnęła nie wychodzić już nigdy, pragnęła umrzeć, bo jak można żyć bez serca?

Plany kobiety na wyjazd do Łodzi, gdzie męska reprezentacja rozgrywała kolejny pojedynek w ramach Ligii Światowej, pokrzyżował wcześniejszy powrót do domu Tomka. I znów przyszło jej udawać przykładną i kochającą żonę, która odliczała dni do jego powrotu.
- Kochanie, może pójdziemy do kina i na kolację? – zaproponował mężczyzna.
- Nie mam ochoty, Nie najlepiej się czuję. Idę się położyć – wstała – Przepraszam, innym razem – udała się do łazienki gdzie wzięła długi prysznic a później do sypialni.  Zajęła swoją połówkę łóżka i udawała że śpi kiedy do sypialni przyszedł Tomasz i zajął miejsce obok niej. Wszystko wyglądało  jakby byli obcymi ludźmi. Przez te dni kiedy blondyn był w domu mijali się, rozmawiali kiedy było to konieczne lub wcale. On wychodził do biura, ona kawiarni. Tkwili w małżeństwie bez miłości które coraz bardziej gniło z dnia na dzień.  Jego miłość wygasła, a jej nigdy nie było. Nigdy nie potrafiła pokochać Tomka tak jak kochała Łukasza. I to właśnie jego pragnęła przy swoim boku, przy nim pragnęła zasypiać i budzić się co dnia. Pragnęła czuć jego delikatny zarost podczas pocałunku i narzekać na to, chociaż tak bardzo podobał jej się w tym wydaniu. Chciała czuć jego dotyk, słyszeć czułe słowa kierowane w jej stronę. Chciała wiedzieć, że jest tylko dla niej. Tęskniła za nim.
„Tęsknię za Tobą – A:*”
„Ja też, niedługo się zobaczymy – Ł.”
Nie przyjmujcie niczego za prawdę co byłoby pozbawione miłości, ani nie przyjmujcie niczego za miłość, co byłoby pozbawione prawdy; jedno pozbawione drugiego staje się niszczącym kłamstwem



Krótko, bo nie mogłam dać wam tak wszystkiego od razu. 
Mam nadzieję, że nie zawiodłam. 
Do zobaczenia za tydzień.
Do końca bliżej niż dalej.
Teraz już z górki. 



O taki weekend był:) 

wtorek, 4 marca 2014

7.

Nadal nie może zapomnieć o wczorajszym wieczorze, kiedy Łukasz zebrał się w sobie na to wyznanie, czuła to samo. Wtedy nie była prawie czterdziestolatką, a znów nastolatką, która jest bez pamięci zakochana w swoim chłopaku i czuje się najszczęśliwszą osobą we wszechświecie. Chciała powiedzieć to samo, ale nie mogła. Nie dała rady i  spanikowała, szybko pożegnała się z nim i odeszła. A dlaczego? Bo przecież ma rodzinę. Córkę, męża. Męża którego w ogóle przy niej nie ma. Po za tym się boi. Boi się ponownego rozczarowania, braku akceptacji, tego co przyniesie przyszłość a przede wszystkim samej siebie. Wie, że powtórka wydarzeń z przeszłości by ją załamała. Chciałaby rzucić dla niego wszystko ale wie, że to będzie miało fatalny finał. Boi się, że znów na drodze do ich szczęścia stanie jego rodzina według której nigdy nie nadawała się dla siatkarza.  Po za tym oboje są dziś zupełnymi przeciwieństwami, przeciwieństwami siebie jak i osób którymi byli przed laty. Domniemane szczęście między nimi nigdy by nie nastało. Ale czy teraz są szczęśliwi?
Dlaczego więc, mając tyle wątpliwości i argumentów przeciwnych tej znajomości, siedzi w jednym sektorze z bliskimi siatkarzy w  Warszawskim Torwarze ubrana w jego reprezentacyjną koszulkę z córą u boku? Sama nie znała odpowiedzi na to pytanie. Nie potrafiła mu odmówić, a co ważniejsze nie  mogła stracić okazji na zobaczenie go.
Czuła się co najmniej dziwnie wśród życiowych partnerek siatkarzy i ich pociech. Każda z nich znała się od dawna, a ona? Ona widziała niektóre z nich w Internecie czy na meczach ligowych.
Niestety, mecz zakończył się porażką biało-czerwonych i fatalnym nastrojem wokół. Kobieta stała smutna patrząc się na o wiele gorsze samopoczucie zawodników, a najbardziej na niego.
- Idź tam - powiedziała córka.
- Klaudia, proszę cię – szepnęła.
- Mamo idź do niego po prostu – ta spojrzała na nią porozumiewawczo – nocuję dziś u Aśki – dodała i zniknęła, a Aneta zeszła na dół do  band reklamowych gdzie po chwili dołączył do niej Łukasz – To był naprawdę dobry mecz.
- Skopaliśmy na całej linii.
- Hej, to dopiero pierwszy mecz, przed wami kolejne i teraz zajmijcie się nimi a nie roztrząsaniem porażki.
- Wiem, wiem – westchnął –Dziękuję że przyszłaś. Gdzie Klaudia?
- Poleciała do przyjaciółki, ja też już pójdę, przyszłam się pożegnać.
- Zaczekaj za mną, co?  - zapytał – Wykąpie się tylko i jestem wolny, pójdziemy do mnie na drinka. Co ty na to? Chyba, że masz ciekawsze plany.
- Nie mam, zaczekam przed halą – uśmiechnęła się, a Łukasz pobiegł do szatni. Wleciał jak burza do pomieszczenia chcąc jak najszybciej się wykąpać i nie kazać jej czekać zbyt długo.
- Ey Ziomek – krzyknął Winiar kiedy ten chciał już wychodzić – Co to za laseczkę dziś przyprowadziłeś? – poruszył brwiami – Widzę, że złapałeś coś ciekawego na mieście. Zawsze Ci mówiłem, że lepsze babki mamy w Polsce – cała banda wybuchła śmiechem, a Winiarski oberwał spoconą koszulką Ignaczaka.
- Wydaje mi się, że skądś ją znam – Igła przybrał twarz myśliciela.
- Igła nie myśl tyle, bo Ci żyłka pęknie.
- Spadaj Bartman.
- Ja się zmywam panowie, do zobaczenia jutro!
- Ey Łukasz, a to nie czasem Aneta? – krzyknął za nim, ale na horyzoncie było już czysto.

Siedzieli w mieszkaniu siatkarza przy kolejnej lampce wina po przepysznej kolacji jaką przygotował sam rozgrywający.
- Muszę przyznać, że kucharzem jesteś niezłym.
- Tylko kucharzem? – przybliżył się do niej i szturchnął w ramię.
- Łukasz – zaśmiała się
- No co? – udał zdziwionego.
- Nic, nic – atmosfera między nimi była bardzo przyjemna, oboje lubili przebywać w swoim towarzystwie. Czas mijał zdecydowanie za szybko – Chyba będę musiała się zbierać – powiedziała i sięgnęła swoją torebkę.
- Musisz? Przecież Klaudia i tak nocuje u przyjaciółki.
- Ale rano trzeba wstać do pracy – wstali i skierowali się na korytarz. Pomógł ubrać jej płaszcz – Miło spędziła ten dzień, dziękuję.
- To ja dziękuję, że byłaś na meczu i – patrzył się w jej oczy – i i wpadłaś na kolację. Do zobaczenia – zniżył się i delikatni musnął jej policzek po woli się od niej odsuwając zerknął jeszcze raz w te piękne oczy i zatonął. Ich twarze były blisko, a każde z nich po woli zmniejszało ten dystans, aż równo wpili się w nie. Najpierw delikatnie, by z każdą chwilą pogłębiać pocałunek coraz bardziej. Mężczyzna zrzucił z niej płaszcz i objął ją w pasie bardziej przyciągając do siebie. Jedną ręką błądził po jej Ciele, ona swoimi uwiesiła się na jego szyi. Oboje pragnęli siebie jak nigdy wcześniej. Szybko pozbyła się jego koszuli, a on jej bluzki. Wcale nie zwlekając złapał jej uda i uniósł tak by oplotła nogami jego biodra by po chwili wędrował w stronę sypialni.  Delikatnie ułożył jej ciało na satynowej pościeli i zaczął błądzić ustami po jej szyi schodząc coraz niżej. Dłonie rozgrywającego nie mogły znaleźć stałego miejsca na jej ciele, błądziły po całym badając jego delikatność i miękkość.  Ogarnęło ich pożądanie ale nie śpieszyli się. Powoli każde z nich pozbywało się kolejnych części garderoby aż zostali zupełnie nadzy. Pod opuszkami palców czuła fakturę jego umięśnionego ciała, a  jego ciepłe, miękkie usta błądziły wszędzie. Ścieżki jakie sobie nimi wyznaczał sprawiały jej przyjemność. Nie zważając na konsekwencje dążyli do uniesienia, bo tak bardzie ego pragnęli. Ich ciała zostają złączone w jedno. Delektuje  się tym cicho pojękując do jego ucha. Wbija paznokcie w jego plecy zostawiając na nich ślady.  Idealnie wiedzą czego od Ciebie chcą. Seksu pełnego miłości jaką siebie darzą, a jakiego nie zaznawali od dawna. Poruszali się powoli wprawiając łóżko w ledwie słyszalne skrzypienie. Chwile przepełnione rozkoszą niemal równocześnie doprowadziły ich do spełnienie. Delikatnie złożył na jej ustach pocałunek i objął ją swoim ramieniem najbliżej siebie jak się dało. Czuł, ze trzyma przy sobie cały swój świat, że teraz ma wszystko czego chce. A ona? Ona czuła, wiedziała, że w jego ramionach jest naprawdę szczęśliwa.



Kiedyś musiało do tego dojść.
Zadowoleni? 
Przepraszam za opóźnienie, ale ten weekend  był za krótki, a wczoraj matematyka wygrała. 
Zostawiam to do waszej oceny.
Chyba nie wiem jak powinnam to rozegrać dalej. 

niedziela, 23 lutego 2014

6.

                Po weekendzie, który w pewnym stopniu spędził z Anetą przyszło wracać do Spały. Czekało go kolejne pięć dni ciężkich treningów, bo Liga Światowa zbliżała się wielkimi krokami. Tutaj każdy dzień wyglądał tak samo, każdy dzień to treningi przeplatające się z posiłkami i chwilowym odpoczynkiem. Po ostatnim spotkaniu z Anetą kłębiły się w nim sprzeczne uczucia. Dużo myślał o ich relacji, o tym co było kiedyś i tym co mogłaby być teraz.  Uczucie do niej rozpaliło się na nowo, ale nie wiedział jak to wygląda z jej perspektywy. Do tego dochodziły pewne komplikacje. Blondynka miała rodzinę. Chciałby wykrzyczeć całemu światu co do niej czuje, ale milkł i zostawiał owe emocje w swoim sercu.
                Wyjeżdżając, w piątkowy wieczór, ze spalskiego ośrodka chciał jak najszybciej znaleźć się w stolicy i spotkać z Anetą. Zdecydował się wyznać to co kwitło w nim. Jednak z każdym kilometrem, chwilą jaka go do tego zbliżała zaczynał wątpić. Zaczynał tracić pewność. Bał się, że kiedy dojdzie do najważniejszego momentu tak po prostu stchórzy. Tak jak tchórzył przed laty nie walcząc o nią.
                Granice Warszawy przekroczył zdecydowanie za późno z powodu wypadku drogowego i spowodowanych tym korków. Zmęczony, od razu udał się do swojego mieszkania i zasnął z pozytywną myślą na następny dzień.
                Około południa zadzwonił do kobiety z prośbą o spacer i kawę. Chętnie się na to zgodziła i umówili się, że wpadnie po nią późnym popołudniem. Cały dzień układał sobie w głowie ciąg słów które chce jej powiedzieć chociaż i tak wiedział, że kiedy do tego dojdzie w jego głowie zapanuje pustka.
                Czekając na nią pod jej domem czuł się jak zakochany nastolatek. Czuł się jak kilkanaście lat teku kiedy robił podchody do koleżanki z klasy żeby umówiła się z nim na randkę.

                W domu Nawrockich wszystko toczyło się jak zawsze. Tomek w delegacji w Gdańsku, Klaudia w szkole lub na treningach, a Aneta zatracała się w tym co kocha najbardziej. O wiele więcej czasu niż zawsze spędzała w swojej kawiarni za wszelką siłę chcąc nie myśleć o Łukaszu.  Przyrządzanie smakołyków czy kombinowanie z nowymi przepisami odciągało jej myśli od rozgrywającego.
                Idealnie jej to wychodziło do czasu kiedy zadzwonił i poprosił o spotkanie. Ucieszyła się ale i trochę martwiła, że tym razem między nimi może dojść podobnej sytuacji jak ostatnio a nawet dalej. Nie patrząc na to jak bardzo by chciała, to nie mogła do tego dopuścić. Miała rodzinę.
                Po dniu spędzonym w kawiarni odświeżyła się, przebrała i zrobiła nowy makijaż.
- Mamo, wybierasz się gdzieś? – zapytała córka wychylając się zza drzwi i przyglądając matce z jaką dokładnością wykonuje każdą czynność.
- Tak – spojrzała na córkę – umówiłam się z Łukaszem.
- Fajnie, bardzo fajnie – uśmiechnęła się – Mamo, a czy wy coś ten-teges? No wiesz – zaśmiała się i uniosła kilka razy brwi. Kobietę zmroziło, ale uśmiechnęła się.
- Klaudia nie przesadzaj.
- No, bo wiesz ojca nie ma, a ja nic nie powiem jak coś. Mi możesz powiedzieć – drążyła temat młoda mając przy tym niezły ubaw.
- Dziecko, to tylko kolega – zaśmiała się i pstryknęła córkę w nos.
- Fajnie by było – dodała na koniec i wyszła zadowolona.
                Kiedy w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi jej serce zabiło szybciej. Oczywiście pierwsza przy drzwiach była młodsza z Nawrockich.
- Cześć – przywitał się – jest mama?
- No cześć – wpuściła go do środka – jest, jest! Mamooo!
- Nie krzycz dziecko, już idę – zjawiła się w korytarzu i przywitała z siatkarzem – idziemy?
- Jasne – otworzył jej drzwi – do zobaczenia.
- Mam nadzieję – zaśmiała się i zniknęła w swoim pokoju.
                Łukasz przez całe spotkanie z blondynką bił się z myślami jak rozegrać, to co chciał dziś zrobić. Jak ma jej powiedzieć, jak się zachować. Im bliżej jej domu byli tym bardziej się denerwował. Wiedział, że albo zrobi to za chwilę albo nigdy.
- To co? Do zobaczenia?! – powiedziała i chciała wejść na podwórko ale złapał ją za rękę – coś się stało?

- Chyba nie – zatrzymał się na chwilę – znaczy tak – wbił wzrok w ziemię by za chwilę wpatrywać się w jej oczy – cały tydzień myślałem jak to rozegrać, teraz kiedy wiedziałem już jak Ci to powiedzieć to patrzę na Ciebie i głupieje a w głowię mam pustkę – westchnął głośno – Aneta od momentu kiedy zobaczyłem Cię na tym spotkaniu klasowym nie mogę przestać o Tobie myśleć. Myśl o Tobie towarzyszy mi zawsze. Każdego dnia zdaję sobie sprawę, ze tak naprawdę nigdy nie przestałem Cię kochać, a teraz spędzając czas z Tobą czuję się jakbym miał znów osiemnaście lat i był w Tobie szaleńczo zakochany, bo jestem w Tobie zakochany, o wielu, wielu lat – poczuł się lepiej, lżej, a po chwili zbliżył się do niej by delikatnie musnąć jej usta. Poczuł się szczęśliwy. 

Łukasz się rozszalał. 
Wracamy do niedzielnego porządku. 
Proszę trzymajcie kciuki, módlcie się za mnie, żeby przetrwała ten tydzień, a już na pewno te trzy pierwsze dni.
Zrozpaczona Daja was żegna:*
trzymajcie się.
#GoVive!!!