Dlaczego
Bóg pozwala nam zaznać szczęścia by po chwili nas jego pozbawić? By po kilku
chwilach tak bezpardonowo wyrwać nam je z rąk i zabrać na zawsze. Jak mamy
wierzyć, że jest on dobry i nas kocha skoro nam zabiera to co daje chęć do
życia? Dlaczego dobry Bóg skazuje na cierpienie tych, którzy nie zasłużyli.
Powiedzieli, że to nieszczęśliwy
wypadek, ale podobno to On ma wszystko ułożone więc dlaczego tak to ułożył?
Mógł zrobić cokolwiek, zmienić bieg wydarzeń.
Ale tego nie zrobił, bo podobno
tak chciał i miał w tym jakiś cel.
I już mnie nie ma. Nikt tego nie
zmieni, nawet sam Bóg.
A miało być długo i szczęśliwie.
Ciemne chmury przykryły niebo nad
Warszawą zapowiadając deszcz, który po chwili runął na ziemię. Mimo to z chwili
na chwilę na cmentarzu zbierało się coraz więcej ludzi, którzy skrywali się pod
parasolami.
Podniósł głowę i spojrzał na
pozostałych. Dookoła była mnóstwo ludzi. Wszyscy ubrani na czarno. Dostrzegł
swoich rodziców, Tomasza, znajomych ze szkoły i przyjaciół z kadry. Nikt się nie uśmiechał, wszyscy byli smutni.
- Jak się trzymasz? – Krzysiek podszedł
do niego i poklepał po plecach, a on tylko wzruszył ramionami.
W ogóle się nie trzymał.
W ogóle się nie trzymał.
- Daje radę.
Nie dawał.
Zjawił się ksiądz i zaczął
odprawiać cały obrzęd. Ludzie słuchali, a on znajdował się jakby poza tym. Dookoła wszystko zwolniło a on w ogóle się
zatrzymał. Nie słyszał niczyich słów. Blada twarz, zamknięte oczy. Podszedł się
pożegnać, ostatni raz mógł mnie dotknął i rozpłakał się. Jak małe dziecko, bo
znów mnie stracił. Tym razem nigdy już nie odzyska, nie w tym życiu, nie w
życiu ziemskim.
Trumna zjechała w dół, a ludzie i
on płakali.
Wszyscy powoli się rozchodzili a
Łukasz tak stał i patrzył się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą było widać
trumnę.
Ze spuszczoną głową, obok niego
stanęła Klaudia i złapał go za rękę. Spojrzał na nią, a jego usta na
ułamek sekundy wygięły się w uśmiech. Stali tak w milczeniu i cierpieli
- Jak my sobie teraz poradzimy? –
dziewczyna przerwała panującą ciszę.
- My? – zaskoczyło go jej
pytanie.
Spojrzała na niego.
- My, tato – przytuliła się do
niego mocniej i rozpłakała - Tylko ty mi zostałeś. Nie opuszczaj mnie.
„My tato”
- Nigdy cię nie opuszczę skarbie.
- Nigdy cię nie opuszczę skarbie.
Musisz być silny Łukaszu, musisz
dać sobie z tym wszystkim radę, przetrwać wszystkie złe i dobre chwile. Musisz
być oparciem dla naszej córki, która teraz Cie potrzebuję jak nikogo innego.
Zostałeś jej tylko ty. Nie załamuj się, nie poddawaj. Wiele już przeszedłeś ale
to dało ci siłę którą teraz musisz wykorzystać. Wierzę w ciebie.
Jeszcze
kiedyś się spotkamy, obiecuję.
A teraz
bądź szczęśliwy.
Nie tym, którzy byli i sobie odpuścili.
Tak, wiem, nie tego chcieliście.
Ale jest jak jest.
Jeśli chcecie mnie zabić , proszę bardzo!
Dziękuję, za każde wejście, komentarz.
Dziękuję tym co byli tu od początku i którzy dołączyli w trakcie.
Jeśli możecie, napiszcie czy opowiadanie wam się podobało czy nie, dobrze?
Zapraszam na premierę:
zabiłaś ją! jak mogłaś? teraz chce mi się ryczeć :c
OdpowiedzUsuńŁukasz stracił ukochaną, a zyskał córkę.
nadal chce mi się ryczeć
A żebyś wiedziała że mam ochotę cię zabić!
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie ryczę!
Kochałam ten blog, to opowiadanie, tą historię... Nie wiem czemu tak to zakończyłaś..... Czekam na kolejne historie!!
Do końca miałam nadzieję, że uda się jej przeżyć;/ Ale widocznie tak miało być. Tylko szkoda, że przez tak krótki czas byli razem szczęśliwi. Jak czytałam to miałam łzy w oczach... Dziękuje za to opowiadanie i czekam na kolejne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
Byłam i podobało mi się=]
OdpowiedzUsuńmasz tupet, żeby to tak kończyć xdd oh God, why ?!
OdpowiedzUsuńbrak mi słów, smutno jak cholera i wierzyć się w to nie chce...
cieszę się z postawy młodej i to cholernie.
dziękuję :)
ja byłam, ale nie zawsze mogłam zostawić komentarz.
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się, że tak szybko zakończysz to opowiadanie. myślałam, ze będzie jeszcze chociaż klika rozdziałów.
miałam łzy w oczach. utrata mamy nie jest przyjemnością, zwłaszcza gdy (domyślam się) do jej śmierci przyczynia się człowiek, którego uważało się za ojca. Klaudii i Łukaszowi będzie bardzo ciężko bez niej. jednak myślę, że razem dadzą sobie radę. najważniejsze, ze oboje siebie zaakceptowali. na pewno inni też im pomogą. wierzę że im się uda.. chociaż teraz bardzo boli, to kiedyś będą szczęśliwi.
Dziękuję za to opowiadanie! A szczególnie za bohatera, bo Ziomka bardzo lubię a historii o nim mało (zwłaszcza wobec zalewu Kurków, Winiarów, Kłosów, Wronów), ale jak już są to zazwyczaj świetne. Oczywiście, że chciałam dla nich happy endu, ale cóż, nie zawsze wszystko kończy się szczęśliwie. Przynajmniej została mu córka :)
OdpowiedzUsuńBoże! Zwyłam się jak cholera. Mimo, że pod skórą czułam, że uśmiercisz Anetę, to myślałam, że tragizuję. A tutaj moje przeczucia się sprawdziły.
OdpowiedzUsuńKochana!
Bardzo dziękuję Ci za tego bloga, który niejednokrotnie szargał moimi uczuciami, za co dziekuję.
Za Twój styl pisania, z którego można wiele się nauczyć.
A przede wszystkim za świetną koncepcję i dobór bohaterów.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na sygnały nowej twórczości
Będę wyjątkiem, i mimo, że uwielbiam szczęśliwe zakończenia, to, to wyżej mnie zadowala.
OdpowiedzUsuńKilkadziesiąt lat wspólnego życia w porównaniu z wiecznym ma się nijak, i kiedyś będą razem już na zawsze. Łukaszowi została córka, a Klaudii został ojciec. Aneta swoją misję spełniła - Klaudia i Łukasz dowiedzieli się jaka relacja ich łączy.
Choć przyznam, że liczyłam na jeszcze kilka rozdziałów :/ Trudno. Dziękuję!
Ściskam ;*
Kurde, nie wiem co napisać... Tak bardzo smutno, tak bardzo życiowo...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Klaudia sobie z Łukaszem jakoś poradzą.
Dziękuję za to opowiadanie
Nie było mnie długo, dlugo ale jestem!
OdpowiedzUsuńUwierz, że mam ochotę Cię zabić. I to bardzo.
Jak mogłaś to zrobić?! Ale przyznam bez bicia - w życiu tego nie spodziewałam się!
Pozdrawiam cieplutko ;)
Nie było mnie pod ostatnim postem i teraz już nie wiem czy żałuję, czy cieszę się z tego powodu. Po prostu myślę sobie teraz, że z moimi nerwami nie byłoby za dobrze, gdybym w nieświadomości musiała czekać na ten epilog.
OdpowiedzUsuńNigdy nie wyobrażalam sobie takiego zakończenia tej historii, bo wierzyłam, że tej dwójce pisane jest wreszcie szczęście po latach spędzonych osobno przez wymysł rodziców.
Ale s tego epilogu płynie jedna pozytywna rzecz. Klaudia przekonała się do swojego prawdziwego ojca, chyba nawet włączyła się w niej opcja, żeby go pokochać.
Dziękuję za tę historię i życzę ci, Moja Droga, jeszcze wielu równie wspaniałych ;)
Pozdrawiam :-*
No wiesz... jak mogłaś ją uśmiercić :/
OdpowiedzUsuńz małym opóźnieniem, ale przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńczy się podobało ? było genialne ! :)
trochę szkoda, że smutny koniec, ale przecież nie zawsze musi być happy end :P
Pozdrawiam, K.:*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeden wieczór. Właściwie trzy godziny. Tyle zajęło mi przeczytanie całego opowiadania. I stwierdzem, że jest to jedno z najlepszych jakie przeczytałam. Z zapartym tchem czytałam historię Anety i Łukasza. No i kiedy myślałam, że juz wszystko będzie dobrze, życie znów dało o sobie znać. Czytając epilog, przyznam miałam łzy w oczach, co u mnie rzadko sie zdarza. Jest bardzo mało opowiadań takiego rodzaju. Zwyczajne opowiadania, z którymi niestety przyszło mi się spotkać, opowiadają historie szczesliwej miłości, od prologu po epilog. Twój jest tego przeciwieństwem. Opowiadanie trafia na listę polecanych przez mnie opowiadań. Przyznam, trafiłam tutaj, bo powodem był nudny piątkowy wieczór. NIE ŻAŁUJE! Oczywiście jeśli tylko będę mogła to będę namawiać ludzi do jego przeczytania. W wolnej chwili zapraszamy do siebie. :)
OdpowiedzUsuńhttp://zmiana-o-360-stopni.blogspot.com/
Pozdrawiam.:*
Karolina R.
Mam za sobą Twojego kolejnego bloga i znowu płacze. Wiem, że tak lubisz kończyć, no ale dlaczego :(
OdpowiedzUsuńJutro zabieram się za kolejny... Znowu pewnie skończę tak jak teraz :/
Pozdrawiam ;*