środa, 16 kwietnia 2014

12.

                - Muszę się zmierzyć z moim  mężem – spojrzała na zegarek, dochodziła dwudziesta trzecia – o ile go zastanę w domu.
                - Chodź, podwiozę cię – złapał ją za rękę.
                Opuścili lokal, który kobieta zamknęła i udali się do jego auta zaparkowanego nieopodal.  
                - Boję się – powiedziała kiedy zatrzymał się pod jej domem – przecież on był wściekły jak wychodził, przecież on mnie znienawidzi jeszcze bardziej. A jeśli nie będzie chciał dać mi rozwodu? – schowała twarz w dłoniach.
                - Hej – złapał jej twarz – nie musisz rozmawiać z nim dziś, możesz przenocować u mnie, ochłoniesz, on również.
                - Nie, chcę mieć to już za sobą, dam radę – uśmiecha się.
                - Na pewno?
                Kiwa głową. Łapie jego ręce i dokładnie się im przygląda.
                - Odezwę się później – powiedziała i delikatnie go pocałowała.
                - Kocham Cię, pamiętaj.
                - Ja Ciebie też.
                W domu nie zastała męża. W korytarzu stała tylko walizka która świadczyła o tym, że był i nie wyjechał. Jeśli wyszedł nie prędko wróci więc postanowiła wziąć kąpiel po której usiadła w wygodnym fotelu z książką i lampką wina czekając na niego.
                Godziny mijały, a Tomasza nadal nie było. Zaczynała się denerwować, bo nie odbierał telefonu.
                Próbując dodzwonić się do niego kolejny raz tej nocy dobiegł ją hałas spod drzwi. Chwilę później ledwo trzymający się na nogach blondyn wparował do domu z hukiem. 
                - Zostaw mnie – krzyknął kiedy chciała pomóc mu wstać.
                - Tomek, nie wygłupiaj się. Martwiłam się o ciebie.
                - Ja się wygłupiam? – wybuchnął śmiechem – Martwiłaś się? Zabawne. Jakoś nie martwiłaś się o mnie kiedy szłaś do łóżka z tym siatkarzyną, a teraz wielce udajesz zmartwioną żonę. Jesteś strasznie zabawna, kochanie – podszedł do niej, a jedyne co od niego czuła to alkohol – teraz możesz się pieprzyć, ale rozwodu i tak nie dostaniesz. Jesteś moja i nic tego nie zmieni, rozumiesz? MOJA.
                Odsunęła się od niego.
                - Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz – złożyła ręce na piersiach i spojrzała na niego z pogardą – Idź się położyć.
                - Nie będziesz mówiła mi co mam robić – zbliżył się do  niej i złapał za oba nadgarstki.
                - Zostaw mnie – wyszarpnęła się z jego uścisku, jego dłoń powędrowała do góry i z prędkością większa od światła odbiła się od jej policzka, który od razu zaczął piec
                - Jak mogłeś? – krzyknęła rozmasowując bolące miejsce, w jej oczach pojawiały się łzy,
                - Aneta, przepraszam, nie chciałem, nie wiem co we mnie wstąpiło – oprzytomniał szybko.
                - Zostaw mnie, odejdź, nie chcę Cię widzieć – obróciła się i odeszła.
                Spodziewała się po nim wszystkiego, ale nie tego że  będzie zdolny do tego by ją uderzyć. W tym momencie zaczęła się bać człowieka z którym spędziła piętnaście lat swojego życia.
                Prawie nie zmrużyła oczu. Przez resztę nocy myślała o tym jak bardzo zmieniło się jej życie w przeciągu ostatnich, niespełna dwóch miesięcy i jak będą wyglądać kolejne. Dobrze wiedziała, że to nie koniec problemów jakie ją czekają, wiedziała, że jeszcze wiele przed nią.
                Nad ranem, gdy Tomek jeszcze spał, doprowadziła się do porządku po nieprzespanej nocy udała do pracy. W kawiarni była sama więc wróciła do nieskończonej pracy z dnia poprzedniego. Uporządkowała wszystkie dokumenty i dopiero zjawiali się pierwsi cukiernicy.
                - Aneta, co ty tu robisz tak wcześnie? – zdziwił się jeden z nich widząc ją pogrążoną w myślach mad kubkiem kawy.
                - Hm? – spogląda na niego jakby została wybudzana z transu.
                - Pytałem, co tu robisz tak wcześnie?
                - Miałam trochę papierkowej roboty do dokończenia i nie mogłam spać – wysłała mu pusty uśmiech.
                - Wiesz, nie chcę być nie miły czy coś takiego ale wyglądasz jak siedem nieszczęść, może powinnaś wrócić do domu, przecież poradzimy sobie bez ciebie.
                - Doceniam, że się o mnie martwisz, ale wszystko jest dobrze i zostanę was trochę pomęczyć.
                - Jak chcesz, zabieram się do pracy.
                Wzięła łyk kawy i od razu się skrzywiła. Napój już wystygł i nie nadawał się do picia. Postanowiła zrobić świeżą.
                Siadając z kubkiem pełnym gorącej kawy zasiadła do biurka i przypomniała sobie, że miała zadzwonić do Łukasza, a przez to co się wczoraj stało zupełnie wyleciało jej to z głowy. Wyjęła telefon z torby, okazało się, że rozgrywający dzwonił do niej od wczoraj dziewięć razy i wysłał kilka SMS’ów. Denerwował się.
                Od razu oddzwoniła.
                - Nareszcie, martwiłem się – usłyszała w słuchawce jego głos pełen ulgi.
                - Przepraszam, zupełnie zapomniałam.
                - Rozmawiałaś z nim?
                - Nie, nie miałam na to szansy – zatrzymała się – nie chce rozmawiać o tym przez telefon.
                - Jesteś w domu?
                - Nie, w pracy.
                - Niedługo będę i zabieram cię stamtąd.
                - Nie, Łukasz nie mogę…- rozłączył się.
                Zrezygnowana i kompletnie pozbawiona sił usiadła na krześle nad nową fakturą jaką dostarczył jej Marcin.  Kolejne cyferki które dzisiejszego dnie roiły jej się. Bezsenna noc dała się we znaki.
                - Można? – zza drzwi wychylił się Żygadło.
                Kiwnęła głową.
                - Wyglądasz fatalnie. Chodź tu do mnie – złapał ją za ręce i posadził na swoich kolanach mocno przytulając – Co poszło wczoraj nie tak?
                - Wszystko było by dobrze gdyby nie to, że wrócił do domu około drugiej pijany i nie dało się z nim w ogóle porozmawiać, cały czas krzyczał i… - po jej twarzy spłynęły pojedyncze łzy – i jak mu się sprzeciwiłam uderzył mnie – zesztywniał.
                - Co takiego? – prawie wykrzyknął – Uderzył cię? Zaraz zabiję skurwiela – wszystko się w nim zagotowało.
                - Nie, proszę nie utrudniaj tego, bo wiesz, że jeśli mu coś zrobisz o to wykorzysta – wtuliła się niego – Proszę.                
                - Mocno? – pokręciła głową – Gdzie? – wskazała polik na który dziś pod warstwą fluidu i pudru krył się siniec po wczorajszym uderzeniu. Delikatnie przejechał dłonią w jeszcze obolałym miejscu – Nie dam cię skrzywdzić, nigdy więcej nie podniesie na ciebie ręki. Nikt.

Mimo ostatnich wydarzeń z jej życia to właśnie w ramionach Łukasza, kiedy wsłuchiwała się w równomierne bicie jego serca czuła się bezpiecznie, czułą ukojenie, na te chwile odchodziły zmartwienia, opuszczały ją na te krótkie momenty. Cisza nie była ciążąca, a dawała spokój, spokój do czasu kiedy w drzwiach pojawił się Tomek, a w Łukaszu narodziła się chęć policzenia się z nim za to co wczoraj zrobił Anecie.

Szło mi chujowo więc efekt jest jaki?
Taki sam. 
Następny albo we wtorek, albo dopiero w maju. Już nie w co niedziele.
Tomcio okazał się skurw...
Do świąt już się nie 'zobaczymy' tutaj (w piątek BONUS u Krzysia) chcę wam życzyć zdrowych, spokojnych i wesołych świąt :*
Za błędy przepraszam, sprawdzę jutro. 

7 komentarzy:

  1. Zacznę od końca, że Tomek zobaczył Anetę siedzącą na kolanach Łukasza? No to się narobi. Oby Łukaszowi nic nie strzeliło do głowy i sam nie wymierzył sprawiedliwości.
    To, jak się zachował mężulek jest wręcz odrażające. Znasz kogoś tyle lat, a nagle okazuje się, że nie wiesz z kim dzieliłaś wspólnie łózko. I niech nie robi ofiary z siebie, bo ślub z Anetą był w jego interesie, by przejął firmę. Tylko na to nie ma żadnego potwierdzenia, a umowa 'słowna'. To Aneta jest teoretycznie na straconej pozycji, bo go zdradziła. I chcę już poznać reakcję Klaudi, jak się prawdy dowie, bo na pewno widzi co w domu się dzieje, a nie jest mała i łączy już fakty.
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby Łukasz nie przywalił Tomkowi bo zawsze fakt, że ten ją uderzył można by było wykorzystać w sądzie jeśli Tomasz nie zgodzi się na rozwód dobrowolnie....
    Chce już wiedzieć jak zareaguje na to Klaudia więc czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. kurde to że ją uderzył to duży błąd bo można to wykorzystać przeciwko niemu oby tylko Łukasz mu nic nie zrobił bo nie będzie wesoło

    OdpowiedzUsuń
  4. ej tomasz jest popierdolony, co on ja pierdziele. mam nadzieję, ze łukasz wykorzysta to jakoś, ale nie że go pobije czy coś, tylko boże. maskar. namotałaś teraz. dziecko. ale boze ja chce nastepny rozdział. juz. teraz. natychmiast.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby tylko tam nie wybuchła awantura z rękoczynami, Tomek nie panował po alkoholu nad sobą, ale to go nie usprawiedliwia w sprawie podniesienia ręki na Anete. Nie wiem jak oni to wszystko załatwią,

    OdpowiedzUsuń
  6. Tomasz zachował się jak kompletny dupek. Mam nadzieję, że jednak się opamięta i da jej ten rozwód.
    Oby Łukasz nad sobą zapanował i nie doszło do żadnej bójki, bo to może mieć opłakane skutki...
    Nie wiem, czemu, ale po wcześniejszych rozdziałach, odniosłam wrażenie, że Klaudia nie miałaby nic przeciwko romansowi Anety z Łukaszem.
    Daj następny rozdział we wtorek, proszę, nie trzymaj nas w niepewności do maja!
    pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. No to wyszlo szydlo z worka.... tyle lat niby znania sie a tu klops... ogladamy osobe calkiem inna niz dotychczas.
    Nie dziwie sie Lukaszowi, ze chce mu zdzielic.
    Aneta juz wiele przeszla a ilr przed nia? Mam nadzieje, ze uzyska rozwod.
    Zastanawia mnie gdzie byla Klaudia.
    Pozdrawiam i zycze Wesolych Swiat

    OdpowiedzUsuń