czwartek, 19 czerwca 2014

Epilog.

                Dlaczego Bóg pozwala nam zaznać szczęścia by po chwili nas jego pozbawić? By po kilku chwilach tak bezpardonowo wyrwać nam je z rąk i zabrać na zawsze. Jak mamy wierzyć, że jest on dobry i nas kocha skoro nam zabiera to co daje chęć do życia? Dlaczego dobry Bóg skazuje na cierpienie tych, którzy nie zasłużyli. 
Powiedzieli, że to nieszczęśliwy wypadek, ale podobno to On ma wszystko ułożone więc dlaczego tak to ułożył? Mógł zrobić cokolwiek, zmienić bieg wydarzeń. 
Ale tego nie zrobił, bo podobno tak chciał i miał w tym jakiś cel.
I już mnie nie ma. Nikt tego nie zmieni, nawet sam Bóg.
A miało być długo i szczęśliwie.
Ciemne chmury przykryły niebo nad Warszawą zapowiadając deszcz, który po chwili runął na ziemię. Mimo to z chwili na chwilę na cmentarzu zbierało się coraz więcej ludzi, którzy skrywali się pod parasolami.
Podniósł głowę i spojrzał na pozostałych. Dookoła była mnóstwo ludzi. Wszyscy ubrani na czarno. Dostrzegł swoich rodziców, Tomasza, znajomych ze szkoły i przyjaciół z kadry.  Nikt się nie uśmiechał, wszyscy byli smutni.
- Jak się trzymasz? – Krzysiek podszedł do niego i poklepał po plecach, a on tylko wzruszył ramionami.
 W ogóle się nie trzymał.
- Daje radę.
Nie dawał.
Zjawił się ksiądz i zaczął odprawiać cały obrzęd. Ludzie słuchali, a on znajdował się jakby poza tym.  Dookoła wszystko zwolniło a on w ogóle się zatrzymał. Nie słyszał niczyich słów. Blada twarz, zamknięte oczy. Podszedł się pożegnać, ostatni raz mógł mnie dotknął i rozpłakał się. Jak małe dziecko, bo znów mnie stracił. Tym razem nigdy już nie odzyska, nie w tym życiu, nie w życiu ziemskim.
Trumna zjechała w dół, a ludzie i on płakali.
Wszyscy powoli się rozchodzili a Łukasz tak stał i patrzył się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą było widać trumnę.
Ze spuszczoną głową, obok niego stanęła Klaudia i złapał go za rękę. Spojrzał na nią, a jego usta na ułamek sekundy wygięły się w uśmiech. Stali tak w milczeniu i cierpieli
- Jak my sobie teraz poradzimy? – dziewczyna przerwała panującą ciszę.
- My? – zaskoczyło go jej pytanie.
Spojrzała na niego.
- My, tato – przytuliła się do niego mocniej i rozpłakała - Tylko ty mi zostałeś. Nie opuszczaj mnie. 
„My tato”
- Nigdy cię nie opuszczę skarbie.
Musisz być silny Łukaszu, musisz dać sobie z tym wszystkim radę, przetrwać wszystkie złe i dobre chwile. Musisz być oparciem dla naszej córki, która teraz Cie potrzebuję jak nikogo innego. Zostałeś jej tylko ty. Nie załamuj się, nie poddawaj. Wiele już przeszedłeś ale to dało ci siłę którą teraz musisz wykorzystać. Wierzę w ciebie.
                Jeszcze kiedyś się spotkamy, obiecuję.

                A teraz bądź szczęśliwy.



Tak, wiem, nie tego chcieliście. 
Ale jest jak jest. 
Jeśli chcecie mnie zabić , proszę bardzo! 
Dziękuję, za każde wejście, komentarz.
Dziękuję tym co byli tu od początku i którzy dołączyli w trakcie. 
Nie tym, którzy byli i sobie odpuścili. 
Jeśli możecie, napiszcie czy opowiadanie wam się podobało czy nie, dobrze?
Zapraszam na premierę: